Rząd Iranu nadal nie uporał się z wewnętrznym chaosem. Amnesty International podaje, że od 15 listopada w wyniku zamieszek życie straciło 143 obywateli.
Mieszkańcy chcieli wyrazić niezadowolenie z powodu podwyżki cen benzyny. Dodatkowo Iran zaczął prowadzić jej reglamentację.
Wszystko przez ciężki kryzys gospodarczy. Problemy zaczęły się między innymi przez surowe sankcje, jakie na kraj nałożyły Stany Zjednoczone. Wielu obywateli z klasy średniej przyznaje, że ich sytuacja materialna uległa drastycznemu pogorszeniu - muszą wręcz walczyć o przetrwanie.
Władze stosują brutalną przemoc wobec nieposłusznych mieszkańców. Nie pomagają apele ONZ ani oburzenie na arenie międzynarodowej. Co więcej, rząd Iranu twierdzi wprost, że wina za protesty leży po stronie wrogich państw.
O jakich wrogów chodzi? Generał Hosejn Salami, szef irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, wydał oficjalne oświadczenie. W poniedziałek 25 listopada wystąpił w telewizji i przedstawił stanowisko rządu w kwestii zamieszek.
Generał wymienił Stany Zjednoczone, Izrael, Wielką Brytanię i Arabię Saudyjską. Kraje te, twierdzi Hosejn Salami, mają z premedytacją podsycać panujące niepokoje oraz zachęcać obywateli do buntu.
Okazaliśmy powściągliwość... Okazaliśmy cierpliwość wobec wrogich ruchów Ameryki, reżimu syjonistycznego (Izrael – przyp. red.) i Arabii Saudyjskiej przeciwko Islamskiej Republice Iranu. Jeśli przekroczycie naszą czerwoną linię, zniszczymy was. Nie pozostawiamy żadnego ruchu bez odpowiedzi - oświadczył generał.
Na razie wymienione państwa nie zdecydowały się na wystosowanie odpowiedzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.