Japońska firma uruchomi największą elektrownię jądrową świata. Siłownia Kashiwazaki-Kariwa była nieczynna przez ostatnich 6 lat. Wyłączono ją po gigantycznej katastrofie w Fukushimie wywołanej przez trzęsienie ziemi i późniejsze tsunami. Wielki strach mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni bierze się z tego, że Kashiwazaki-Kariwa należy do tego samego koncernu TEPCO, co zniszczona przez tsunami siłownia.
Największe obawy są związane z systemami bezpieczeństwa. Japończycy boją się, że mogą być one niedostateczne i w razie katastrofy na zewnątrz przedostaną się materiały radioaktywne. Kolejna obawa to kompetencje samego TEPCO. Po katastrofie w Fukushimie firma była oskarżana o ogromną nieudolność i spóźnione reakcje - pisze "The Guardian".
W elektrowni Kashiwazaki-Kariwa uruchomią reaktory takie jak w Fukushimie. To następna sprawa, które spędza sen z powiek mieszkańców Japonii, a przede wszystkim 90 tysięcy ludzi mieszkających w bezpośrednim sąsiedztwie siłowni jądrowej w prefekturze Niigata. Jednak japoński urząd zajmujący się energetyką jądrową stwierdził, że Tepco może uruchomić dwa reaktory w obiekcie Kashiwazaki-Kariwa.
Firma tłumaczy, że potrzebuje zysków, by sfinansować likwidację Fukushimy. Stąd potrzeba włączenia dwóch reaktorów w obiekcie Kashiwazaki-Kariwa. TEPCO deklaruje, że ma chce odzyskać zaufanie japońskiego społeczeństwa.
W największej elektrowni jądrowej świata jest 7 reaktorów. Gdy pracowały wszystkie, wytwarzały 8,2 mln kilowatów energii elektrycznej. To wystarczyłoby do zasilania 16 mln gospodarstw domowych. Siłownia zajmuje powierzchnię 4,2 kilometra kwadratowego na wybrzeżu Morza Japońskiego.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.