Maturzyści chcący dostać się na Akademię Wychowania Fizycznego w Poznaniu koczują pod uczelnią. Jak informuje TVN 24, o przyjęciu na tamtejsze studia zadecyduje bowiem nie wynik matur z poszczególnych przedmiotów ani testów sprawnościowych, ale kolejność zgłoszeń. Dlatego też wielu młodych ludzi zdecydowało się na nocowanie w namiotach rozstawionych przed budynkiem akademii, by móc odpowiednio wcześnie zająć miejsce w kolejce.
To jest masakra. Tata mi powiedział, że to jak za komuny - powiedział reporterowi TVN-u jeden z kandydatów na poznański AWF.
Z tego, że sytuacja jest co najmniej absurdalna, zdaje sobie sprawę sam rektor uczelni Jerzy Smorawiński. Ten sposób prowadzenia rekrutacji jest na poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego nowością, został wprowadzony dopiero w tym roku. Co ciekawe, powodem jego wdrożenia było przekonanie, że przyciągnie więcej kandydatów. Rektor zapewnił jednak, że postara się o zwiększenie limitów przyjęć na najbardziej obleganych kierunkach.
Autorami tej koncepcji są dziekani poszczególnych wydziałów. Chodziło o to, że zawsze było mało kandydatów na kilka z kierunków. Mimo tej dziwnej formy rekrutacji są kierunki, na których nie udało się wypełnić limitów, np. turystyka. Inaczej jest na sporcie, inaczej pewnie będzie z jutrzejszymi zapisami na fizjoterapię - powiedział Smorawiński.
Niefortunny system naboru został oczywiście odpowiednio skomentowany przez internautów.
Autor: Beata Kruk
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.