Tabloidy podają, że ów „numer” iluzjonisty z gwoździem w roli głównej był od początku do końca ustawiony, że przebito rękę Marzeny Rogalskiej dla, tak zwanych, acz potocznych, jaj. Cała Polska, w tym i ja, dowiaduje się, kim jest pan Ząbek. Zagraniczne brukowce drą przysłowiowego łacha z polskiej telewizji i prowadzących program. Prezenterka regularnie informuje o stanie zdrowia swej ręki. Iluzjonista zaś - albo udaje niemowę, albo drze przysłowiowego głupa. Powstają memy, filmiki, gry i TVP nagle odradza się jak feniks z telemetrycznych popiołów i jest na ustach wszystkich. Cuda. Nic się nie stało?
Moja pierwsza reakcja po tym, jak siedząc na piachu dowiedziałam o się tym porannym „evencie”, była taka, że na miejscu Rogalskiej podałabym natychmiast TVP do sądu, bo psim obowiązkiem pracodawcy jest zapewnienie pracownikowi bezpieczeństwa w trakcie wykonywania przez niego pracy. Jeśli ktoś coś zaniedbał i naprawdę jest rana, krew sika naprawdę, a nie dla medialnego picu - sąd to rozstrzyga. Sama znam kilku prawników, którzy mogliby to gładko załatwić.
Ale Rogalska nagrała jedynie łzawy filmik i prosiła, aby nie hejtować biednego pana magika. Bo to on jest według niej biedny. Nic poza tym. Czyli wniosek jest teraz taki, że w TVP można pracownika obecnie bezkarnie rozstrzelać, utopić, pociąć na kawałki, a on nic nie zrobi, najwyżej otrzepie się, poskłada do kupy i nagra odezwę. Fajne tam są zaiste stosunki pracy. Tacy oddani tam dla firmy ludzie pracują. Naprawdę, oni muszą być jak najcenniejszy dla pracodawcy skarb. Tak, mało zarabiają ludzie w mediach, gotowi są na każde poświęcenia dla… no właśnie, czego? Ktoś wie?
Media natychmiast zwariowały. To było do przewidzenia. Po zakończeniu złotonośnego w mediach EURO dla Polaków, dywagacji na temat piłkarzy i ich stanu konta oraz urody ich żon, magik z gwoździem spadł jak złoty deszcz z nieba i szyto nim, ręką oraz dywagacjami na temat jej stanu, długo. Na jednym z portali widziałam w ciągu jednego dnia kilka newsów na ten temat. Wszystkie na serio.
Kliki, jak mniemam, robiły się same, bo jak się siedzi na plaży albo na łódce, nic tak nie rozbawia jak świadomość, że są tacy, którzy mają gorzej, gwóźdź mają w ręku i są na zmianę albo ofiarą albo pośmiewiskiem. „Weź Hela, zobacz, jakie to śmieszne, no rękę jej gwoździem przebił, patrz jak wrzeszczy”, słychać było jak Polska długa i szeroka. Poza tym był tu element zagadki, bo nie było wiadomo, czy to jest ustawione, czy jednak nie. Krew była czy nie? Bo wrzask z bólu był. Słychać to na wideo, które TVP w panice oczywiście usunęła, ale internet zachowa wszystko. Swoją drogą, kto im tam robi internety?
Do tej pory w mediach w Polsce nikomu ręki raczej nie przebijali niczym. Ale dlaczego nie zacząć czegoś nowego? Seks na żywo już był, w jednym kraju było nawet samobójstwo, pogodynki się w innym kraju rozbierały, informując o frontach burzowych, a więc w programie śniadaniowym może być i krew z gwoździem. Efekt na pewno przeszedł oczekiwania, bo nagle, w czasach, kiedy z badań wynika, że TVP oglądalność spada z szybkością światła na glebę, niemal nikogo nie interesuje jej oferta programowa, a jedynie to, kto odszedł albo kogo wywalili i czy był to bolszewizm, nagle jest news z krainy zakrwawionej, ale jednak rozrywki. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, TVP jawi się już nie jak stara ciotka, posunięta w latach, zapatrzona w czasy swej zamierzchłej młodości, czyli Sondy, Wielkiej Gry i Teleranka, tylko jako energiczny gracz medialny, idealny w XXI wieku, który umie sprowokować i wymyślić medialną wkrętkę, w którą wierzą (albo i nie) i klikają wszyscy.
Co to więc było? Według mnie żenująca, tania wkrętka, która pokazuje, jak wszyscy nisko upadli. I media i ich odbiorcy. My wszyscy. Media, bo łyknęły wszystko jak pelikany, bez zastanowienia, bez namysłu, bo widok klikających się newsów zaciemnił im i tak spowolnione myślenie. Odbiorcy, bo mentalna pornografia, zaserwowana odbiorcom cynicznie i w biały dzień zadziałała idealnie. Bez względu na to, czy to było ustawione czy nie, doskonale pokazuje, jakiej gleby mentalnej przez lata w mediach dotknęliśmy. Do programu śniadaniowego zaprasza się magika, bo jak wiadomo, łykając parówki, w porze śniadania marzymy, by oglądać sztuczki. Pani prezenterka, która chce być odbierana jako osoba jak najbardziej podobno wiarygodna, daje robić z siebie publicznie i na żywo pajacyka. Oby jej za to sowicie włodarze TVP zapłacili, ale pewnie tego nie zrobią, bo przecież ona godzi się na wszystko, nagrała odezwę, zrobiła minkę, następnym razem przetniemy ja piłą mechaniczną… I udajemy dzisiaj, że nic się nie stało. A jednak stało się, bo zaraz okaże się, że i tak można gorzej. Niżej, straszniej.
A ja cały czas pamiętam taki film „Idiokracja”, który pokazuje w formie komedii science fiction, jaka zdebilniała będzie medialna rzeczywistość, a odbiorcy skupieni będą na wpatrywaniu się godzinami w gołe dupska. I myślę, że to wcale nie jest science fiction, że to się dzieje dokładnie na naszych oczach. Idiokracja w pełnej krasie. Nie trzeba kręcić komedii, mamy to u nas.
Jedno jest ciekawe i bawi mnie histerycznie. TVP tworzy jednak w szale swej misji i budowania narodowej potęgi za nasze podatki nowe reguły gry. Bo do tej pory nikt i nikogo w żadnej telewizji na żywo nie stygmatyzował. Stygmatyzacja na żywo tylko w TVP. A więc jednak sukces! No i sprytny Pan Ząbek, który cynicznie wie, że ma swoje pięć minut. Tak się teraz zostaje „sławnym”. I tylko Marzeny żal.
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2.pl
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.