W Stanach trwa atak na Donalda Trumpa, który słynie z nieparlamentarnych wypowiedzi wobec kobiet**.
Złap je za ci...kę - to jedno z delikatniejszych zdań.
Kiedy jesteś gwiazdą pozwolą ci na wszystko - mówi Trump.
Dywaguje o biustach i pupach spotykanych kobiet, o stanie ich skóry, o ich wieku, urodzie i tym, że są zbyt brzydkie i mało atrakcyjne, by on się nimi zainteresował. Kobiety, które otwarcie mówią o molestowaniu nazywa trucizną.
W Stanach trwa dyskusja o tym, co wolno a czego nie wolno powiedzieć publicznie o kobiecie. Michelle Obama mówi wprost, że myśli ze strachem o przyszłości swoich córek, o tym, jak uprzedmiatawiane są kobiety. Tak? To niech przyjedzie do Polski. Niech poczyta sobie polskie media, internet, wpisy na Twitterze… Niech przyjedzie do Kraju Maryi Królowej Polski, w którym kobieta jest jak worek do bicia i skopania. Można o niej publicznie powiedzieć wszystko, zwyzywać, a ona nie ma prawa do obrony. I zwykle, jeśli ktoś staje w jej obronie, to są to inne kobiety. A faceci? A co to takiego?
O Dorocie Wellmanostatnio usłyszeliśmy, że jest nie tylko twarzą niemieckich supermarketów, ale że seks jej raczej nie grozi.
Do aborcji potrzebne jest zapłodnienie. Do zapłodnienia potrzebny jest seks. Dobrze, wiedzieć, że Dorocie Wellman nie grozi aborcja - wydalił z siebie pewien pisarz.
Słyszę, że ona krzyczy "nie jesteśmy krowami". No, w przypadku pani Doroty Wellman radziłbym jednak bardziej oszczędne sformułowanie porównań do trzody hodowlanej, bo to jest bardzo przykre - uznał inny zaangażowany publicysta katolicki.
Wycieranie się szacunkiem do drugiego człowieka i miłością bliźniego nie wystarczy, potrzebna jest praktyka, a z tą jak widać na załączonych cytatach, jest zaiste cudnie. Czy jakiś znany mężczyzna stanął publicznie w jej obronie? Zrobił cokolwiek? Nic. Zero. Broniły ją kobiety.
Regularnie w mediach dostaje się od mężczyzn Paulinie Młynarskiej, Elizie Michalik, wspomnianej Dorocie Wellman, Joannie Grabarczyk (słynna akcja pana Pudziana związana z uchodźcami i Hejt Stop) a ostatnio Annie Dryjańskiej. Ja też mogę sporo dorzucić. Kiedy jeden z uznanych fotografów i dyktatorów medialnego stylu stwierdził publicznie, że zdziwiłby się, gdyby „tylko jakiś facet chciał ją zmacać”, słychać było radosny męski rechot. Jedynie znajome babki pisały do mnie ze wsparciem. Także te bardzo znane. Żadna nie wsparła publicznie, ze strachu o pracę i o hejt, jaki na pewno by się na nią wylał.
Podobnie było, kiedy obecnie wzorowy ojciec rodziny i dyrektor teatru, kiedyś jednak nie tak wzorowy, uznał w szale za stosowne napisać o mnie:
A propos komentarza Pani Piotrowskiej to niech ta Pani o balonach raczej nie pisze, tylko niech popatrzy w zwierciadło.
I co? Nic. Kiedy pewien były artysta estradowy zwyzywał mnie od „c…p”, „szmat” tudzież „ścierwa roku”, dodając, że jestem mężczyzną, zrobił sobie tym lajki, medialny szum, ale nikt publicznie nie uznał za stosowne powiedzieć, że jakaś granica jednak została przekroczona. Ów pan nadal bryluje w mediach, wszyscy mu rękę bez problemu żadnego nadal podają, jakby nic się nie stało. Tak jak fetują i chwalą oraz cytują pewnego prawicowego publicystę, który powiedział o mnie:
Nie potępiam KP za brak empatii - rozumiem, że osoba o takiej urodzie i wdzięku jak ona, raczej nie miała możliwości zaznać seksualnej nachalności osobiście. Ale cwaniactwo i obłuda to cechy nie tylko u kobiety ohydne.
Kiedy zaś pewien aktor napisał o mnie pewnego dnia w emocjonalnym wpisie na swoim profilu: „Mówiąc dosadnie: przyczepiło się guano okrętu i krzyczy - PŁYNIEMY!!!” usłyszałam, że sama chciałam, sama to sprowokowałam,* tak jak te kobiety, które strojem prowokują do tego, by je zgwałcono.* Siedź cicho, nie pokazuj swojego zdania i poglądów, będzie git, nawet jeśli ktoś twoim zdaniem opowiada straszne banialuki. W przeciwnym razie paru smutnych panów poczuje się w obowiązku zrecenzować twoją seksualność, wygląd, charakter, wszystko w słowach rodem spod budki z piwem albo chamskiego, seksistowskiego bagna. Czy ktokolwiek uznał za zasadne powiedzenie głośno, że nie mówi się tak do kogoś publicznie, nie wypada i jest to objawem zwykłego chamstwa, którego nie tłumaczą emocje? Nikt. Parę znajomych kobiet znowu wysłało wsparcie, poza tym cisza. Czyli wolno.
Wolno bezkarnie oceniać w mediach społecznościowych i na portalach, w chamski i stanowczo zbyt bezpośredni sposób wygląd znanych kobiet, sugerując im ćwiczenia na świeżym powietrzu, lifting, botoks albo laser, łącznie z pierwszą damą, której cera i chomiczki oraz kurze łapki zostają zrecenzowane, a ona sama zostaje poddana surowej ocenie. Coś, co było jeszcze nie tak dawno nie do pomyślenia w sferze publicznej, byłoby szczytem towarzyskiego upadku i braku ogłady, staje się dzisiaj doskonałą okazją do medialnego szumu i fali krytyki wobec tych kobiet, a nie wobec tego, kto powiedział za dużo. I co? Te kobiety są bezradne, czytając o sobie wydzieliny medialne i nie mogą zrobić absolutnie nic, muszą siedzieć cicho.
To nie Ameryka, gdzie po atakach na kobiety rozpętuje się wielka dyskusja o tym, co wolno, a czego nie wolno w debacie publicznej. To jest cudna katolicka Polska, z Matką Boską jako królową, Polska rozmodlona, walcząca dzielnie o nasze macice, gdzie o kobiecie można w biały dzień bezkarnie powiedzieć wszystko to, co najgorsze. I rechotać spokojnie dalej. W naszym katolickim kraju chamski i brutalny seksizm jest oficjalną państwową i namaszczoną przez media religią. Dlaczego tego nikt nie zauważa?
Facet mówiący o kobiecie publicznie źle i wulgarnie jest przecież kompletnie bezkarny. Może spokojnie sugerować, że się puszcza, że wchodzi do szołbiznesu jak do agencji towarzyskiej, insynuować publicznie że robi karierę przez łóżko, może też publicznie drwić z jej rodziny, nazwiska, wieku czy wagi, obowiązkowo koszmarnego i odpychającego jego zdaniem wyglądu, drwić ze słabej inteligencji, dokładnie ze wszystkiego. Po cichu ktoś szepce, ktoś coś napisze, ale poza tym? Zero głośnej i potępiającej reakcji. Ze strachu czy raczej z głupoty? Jak myślicie? A każdy taki atak pozostawiony bez reakcji zostawia ślad, jest jak rak, który drąży sferę publicznego języka…Kiedy ona mu odpowie, bo ma godność i nie widzi żadnego powodu do tego, by wylewano na nią szambo, słyszy o sobie, że na pewno jest „niedo…na”, bo to główny argument przeciwko kobiecie w języku publicznym w naszym pięknym kraju.
I teraz wszyscy nagle są oburzeni tym, co napisał pewien smutny publicysta o Annie Dryjańskiej, recenzując w kloaczny sposób na Twitterze jej wygląd. Tacy nagle zdziwieni. Tacy zszokowani. Radziłabym im, by raczej dokładnie sprawdzili, w jaki sposób popularni, widywani w mediach, noszeni na rękach mężczyźni w Polsce, znani i lubiani, podobno gwiazdy, zwykli pisać albo mówić o kobietach, z którymi im nie po drodze. Jakich słów używają i gdzie uderzają, a może przestaniemy się dziwić i szokować. Bo sami, niezauważaniem rosnącego chamstwa w mediach pozwoliliśmy na to, by tak w Polsce odnosić się do kobiet.
Polski rechoczący cham płci męskiej ma się doskonale. To dzięki nam. To myśmy go sobie wychowali. I siebie powinniśmy winić za jego koszmarny, głośny i bezkarny, póki co, rechot.
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.