Możemy się śmiać, że robi błędy, że wpadek ma więcej niż inni posłowie, że opowiada komunały i stosuje ordynarne PR-owskie sztuczki. Ale teraz już raczej nie jest do śmiechu. Jego skłonność do popełniania politycznego samobójstwa jest już mało zabawna, jest przerażająca. I nie pomoże tu kolejny udział w marszu protestacyjnym, ogniste przemówienie albo krzyki pod Sejmem. Ostatnio, kiedy jego koledzy partyjni protestowali w Sejmie, okupując Salę obrad, on sobie poleciał z koleżanką do Portugalii. Niech prywatnie, gdyby był anonimowym Kowalskim, robi, co sobie z kim, kiedy i co chce. Jego życie.
Ale jeśli jest się politykiem z pierwszych stron gazet, to nie ma się życia prywatnego. W żadnym kraju, nie tylko w Polsce. Koniec, kropka, trzeba z tym żyć. Opowiadanie o tym, że cokolwiek jest u lidera opozycji prywatnego, to dowód na to, że nie ma się zielonego pojęcia o tym, co jest w dzisiejszych czasach polityką i że polityk musi być jak żona Cezara. Bez skazy. Jeśli się bowiem pcha na łamy, wyskakuje z lodówki i mówi ludziom, jak żyć, bo na tym ten polityczny biznesik polega, to nie ma przebacz. Jak się nie podoba, może lepiej wrócić do banku.
Wsiadając do samolotu pełnego Polaków, którzy mogą nie kojarzyć Dody, Martyniuka, Leszka Kołakowskiego albo Olgi Tokarczuk, ale jego kojarzą, bo jest wszędzie, 24 godziny na dobę, w każdym programie informacyjnym, od lewa do prawa… trzeba być przygotowanym, że wyjazd wyjdzie na jaw. Taka praca. Nie tu ma anonimowości. Żadnej.
Mówienie teraz, że to sprawa prywatna, jest, powtarzam, dziecinadą. Co prawda przeprosił, ale na pytania dziennikarzy odpowiada z kamienną twarzą cały czas to samo, wykute na pamięć pr-owe brednie. Bo coś mówić przecież musi.
Z nienagannie zawiązanym krawatem, bo to u niego przynajmniej zawsze bez zarzutu, zaapelował teraz do senatorów z PiS-u, aby składali poprawki do budżetu. Tym samym zanegował sens protestu w Sejmie i delikatnie mówiąc, zmiana klimatu wpłynęła negatywnie na jego lojalność wobec kolegów z opozycji i z własnej partii. Tak, podróże zagraniczne potrafią przeryć mózg. We wszystkie strony.
Nie znam się na polityce, ale za to jestem wyborcą i podatnikiem. Oglądam programy informacyjne, czytam o tym, co się dzieje i widzę, jak z energią godną lepszej sprawy media lansują mi nieustannie właśnie Petru na wszechmocnego lidera polskiej opozycji. Dobrze zawiązany krawat i dobrany garnitur pod kolor jeszcze lidera z nikogo nie zrobił. Ubrany w niebieskie koszule i zaopatrzony w błękitne szkła kontaktowe Kwaśniewski miał chociaż osobowość i charyzmę. I pewnie nie zaorałby sam siebie jak lider Nowoczesnej. Jeśli nawet gdzieś latał albo coś robił dziwnego, to robił to tak, żeby nikt o tym nie wiedział. To się nazywa wyobraźnia…
Opozycja i tak jest tak beznadziejna, bez wyrazu, energii i charakteru, że może i takiego lidera jak Petru kupi. Może takiego lidera potrzebuje. Ale to wszystko zaczyna wyglądać jak jakiś iście szatański plan zawiązany z politykami u władzy, aby nigdy, przenigdy nie dać dojść opozycji do władzy, tylko permanentnie ją ośmieszać i pozwalać jej na cykliczne samozaoranie się, za sprawą takiego Petru na przykład. On do ośmieszania opozycji, swojej partii i własnych posłów, nagle stających się bohaterami Pudelka i wszelkich brukowców, nadaje się idealnie.
Nie wiem jedynie, co w otoczeniu tego polityka celebryty robią całkiem wygadane i zdecydowanie niegłupie posłanki. Zastanawiam się, co je jeszcze tam trzyma, poza urokiem szefa. Żal na to patrzeć, smutno się robi. A na Żoliborzu, u Prezesa, nieustająca impreza trwa…
PS. Właśnie pojawiła się w mediach informacja o tym, że lider KOD-u Mateusz Kijowski i jego firma zarabiali na KOD… Tak, ręce opadają. To dowód na to, że organizator marszów, które wyprowadziły na ulicę masę ludzi, nie ma zielonego pojęcia o tym, że kto jak kto, ale opozycja w takich trudnych czasach powinna być krystalicznie czysta, transparentna do bólu, a tutaj taki klops. Kolejne samozaoranie.
Nie ma magicznego słowa: „przepraszam”, jest opowieść o spiskach. W mediach już próba stosowania relatywizmu moralnego, że niby nic się nie stało. Ciekawe. Tak, pomęczymy się z PiS-em długo, bo jacyś sprytni panowie bez przygotowania, jedynie z parciem do władzy, jak pan Petru czy pan Kijowski, niepłacący alimentów działacz, desperacko lansowany przez media, wzięli się za politykę. Smutne to. Okropnie smutne.
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.