Racje żywnościowe zostały w Korei Północnej ograniczone o połowę. Białego ryżu nie ma dosłownie w całym kraju. Ceny żywności rosną niemal z godziny na godzinę, ale i tak trudno cokolwiek kupić. Na prowincji pojawił się głód, którego Koreańczycy panicznie się boją, mając w pamięci tragiczne lata 90. XX wieku. Zmarło wtedy około 3,5 miliona ludzi - informuje "The Telegraph".
Brakuje nie tylko jedzenia, ogromnym problemem jest niedostatek paliw. Nawet w stolicy przerywane są dostawy energii elektrycznej. Od początku roku dwie elektrownie zasilające Pjongjang musiały być wyłączone na okres 10 dni. Brakuje im węgla. Kopalnie potrzebują ropy naftowej, by prowadzić wydobycie pełną parą. A ropa jest na liście towarów, których Korei Północnej sprzedawać nie wolno. Jest tak źle, że nawet ograniczonego urobku nie ma jak zawieźć do elektrowni.
Finanse najbardziej zamkniętego państwa świata to istna katastrofa. Jak poinformował Kang Seok-ho, szef komisji wywiadu południowokoreańskiego parlamentu, rezerwy walutowe skończą się Kimowi w październiku 2018 roku. To skutek zamrożenia zagranicznych aktywów reżimu oraz zakazu eksportu towarów, za które komuniści inkasowali zapłatę w wymienialnych pieniądzach. Są one potrzebne Korei do rozwijania programu jądrowego.
Wyraźnie widać, że sankcje przynoszą efekty i że nowe pragnienie Pjongjangu, by zbliżyć się z Południem, jest bezpośrednim skutkiem trudności, z którymi się boryka - powiedział Kang Seok-ho.
W kraju Kim Dzong Una dramatycznie brakuje również papieru. Z tego powodu najważniejsza gazeta "Rodong Sinmun", która jest głosem partii komunistycznej, musiała drastycznie zmniejszyć nakład (z 600 tysięcy egzemplarzy do 200 tysięcy).
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.