Kim Dzong Un nakazał świętowanie ostatniej próby rakietowej. Od tego momentu komuniści uważają swój kraj za potęgę jądrową. Na jednym dniu państwowych imprez się nie skończyło. Jak donoszą obserwatorzy, parady, wiece i defilady okraszone są widowiskowymi pokazami sztucznych ogni.
Początkowo uroczystości odbywały się tylko w stolicy. Jednak po weekendzie imprezy rozlały się poza Pjongjang i objęły także pozostałe miasta Korei Północnej - podaje serwis Asian Correspondent.
Koreańczycy muszą w nich brać udział, czy im się to podoba czy nie. Nawet brak odpowiedniego entuzjazmu może być początkiem ogromnych kłopotów. Kto nie cieszy się z sukcesów dyktatora i jego reżimu, trafia do obozu pracy, gdzie często umiera lub jest zabijany.
Masowe demonstracje mają również pokazać jedność Korei Północnej. Po południowej stronie granicy właśnie trwają duże ćwiczenia sił powietrznych Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych. Kim Dzong Un odpowiada pokazowymi spektaklami na stadionach i centralnych placach miast.
Komuniści twierdzą, że mogą zaatakować USA bronią nuklearną. Ostatecznym dowodem miało być wystrzelenie międzykontynentalnej rakiety Hwasong-15 tydzień temu. Przeleciała ona około tysiąca kilometrów i wpadła do morza na obszarze japońskiej strefy ekonomicznej. Kim Dzong Un grozi, że rakieta jest w stanie przenieść głowicę jądrową w dowolne miejsce Stanów Zjednoczonych.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.