*Wspólne ćwiczenia Japończyków i Amerykanów oficjalnie zaczęły się w czwartek. *Po stronie marynarki wojennej USA bierze w nich udział m.in. lotniskowiec USS Ronald Reagan oraz trzy niszczyciele rakietowe USS Stethem, USS Chafee oraz USS Mustin. Celem jest "zwiększenie zdolności do współpracy obu sił poprzez operacje morskie i powietrzne" - tłumaczy US Navy.
Oficjalne rozpoczęcie manewrów przypadło w udziale premierowi Shinzo Abe i dowódcy amerykańskiej Floty Pacyfiku, Harry'emu Harrisowi. Przywódca japoński podkreślił, że zależy mu na "bliskiej współpracy i zdolności do odparcia wspólnego wroga" - czytamy na "Daily Mail".
Takich gier wojennych nie było w tym regionie od dekady. Powodów też nie brakuje. Amerykanie potrzebowali pokazu siły, uczestnicząc w szczycie państw ASEAN, do tego Kim Dzong Un nie przerywa starań o produkcję broni jądrowej i przenoszących ją rakiet dalekiego zasięgu. Paradoksalnie sytuację u granic swojego kraju najlepiej podsumował w liście do Sekretarza Generalnego ONZ ambasador Korei Północnej, Ja Song Nam: jest najgorsza w historii. Oczywiście z punktu widzenia reżimu, przyczyniły się do tego m.in. japońsko - amerykańskie ćwiczenia morskie.
Pojawienie się w regionie tak zmasowanych sił Stanów Zjednoczonych czyni niemożliwym przewidzenie ewentualnego wybuchu wojny atomowej - stwierdził ambasador Ja Song Nam.
Donald Trump ogłosił globalną kampanię "maksymalnego nacisku" na Koreę Północną. Ostrzegł reżim, że USA nie będą celem "atomowego szantażu". Po zakończeniu dwutygodniowej podróży po Azji, prezydent USA zapewnił media, że "skutecznie zjednoczył" kraje przeciwne rozwijaniu przez Pjongjang programu broni jądrowej.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.