Połknął truciznę, zanim członkowie reżimu zdążyli go przesłuchać. W ten sposób naukowiec uniknął tortur, podczas których mógł zdradzić, kto mu pomagał w ucieczce z najbardziej zamkniętego i opresyjnego państwa na świecie, i którędy wiodła jego trasa do Chin. Mężczyzna przed ucieczką był jedną z najważniejszych postaci w programie atomowym Kim Dzong Una. Pracował w Państwowej Akademii Nauk.
Chińczycy deportowali uciekiniera 17 listopada 2017 roku. Informacje na ten temat - dzięki Radiu Wolna Azja - dopiero teraz ujrzały światło dzienne. Tego samego dnia mężczyzna w wieku około 50 lat zabił się w celi więzienia w mieście Sinuiju na północnym zachodzie Korei Północnej. Rozgłośnia podała, że nazywał się Hyun Cheol-huh, ale nie ma pewności, że to jego prawdziwe dane.
Zanim przedostał się przez granicę, zniknął z pracy. Pojechał do znajomych na północ kraju, nie informując o tym nawet najbliższych. Nie zabrał żadnych dokumentów z domu. A kiedy zorientował się, że północnokoreańskie władze go szukają, po prostu zniknął - relacjonuje "The Telegraph".
Porzucił swoje zajęcie, bo projekty, nad którymi pracował, coraz bardziej go niepokoiły - twierdzi źródło w Korei Północnej.
Chińczycy nie wiedzieli, z kim mają do czynienia. Jednak wywiad Kim Dzong Una przekazał informacje, że szuka uciekiniera, który pracował na programem atomowym komunistów i podał jego dane. Wtedy los naukowca został przesądzony.
Komuniści wydali wojsku na granicy rozkaz strzelania do uciekinierów. Nawet jeśli będą już po chińskiej stronie. W ostatnim czasie Pekin deportuje coraz więcej Koreańczyków z Północy w ręce reżimu w Pjongjangu.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.