Koreańczycy zaraz po przekroczeniu granicy przyznali się do zbrodni. Łódź z dwoma 20-letnimi rybakami z Korei Północnej została przejęta przez południowokoreańską flotę. Początkowo południowokoreańscy pogranicznicy uważali, że mężczyźni uciekli z kraju Kim Dzong Una, jednak szybko odkryli, że sprawa ma drugie dno.
W czasie rejsu rybacy zamordowali 16 osób. Razem z trzecim mężczyzną zabili kapitana statku, na którym służyli. Tłumaczyli, że byli przez przełożonego bardzo surowo traktowani. Potem po kolei zabili wszystkich innych członków załogi.
Ciała ofiar rybacy wyrzucili za burtę. Trzech zabójców miało początkowo nadzieję na oszukanie północnokoreańskiej policji, jednak tuż po przypłynięciu do portu jeden z nich został schwytany. Nie wiadomo, jak udało się uciec pozostałym dwóm rybakom.
Zobacz też: W Smoleńsku znaleziono szczątki. Badania DNA zdradziły do kogo należały
Nie mogliśmy dać wiary w czystość ich intencji dotyczących ucieczki i nie chcieliśmy przyjmować sprawców poważnych przestępstw - tłumaczył szef południowokoreańskiego ministerstwa zjednoczenia.
To pierwszy przypadek, kiedy uciekinierów z Północy odesłano do Kim Dzong Una przez Panmundżom. Dwóch rybaków przekazano służbom północnokoreańskim w miejscowości przygranicznej w strefie zdemilitaryzowanej - informuje BBC. Korea Południowa i Północna nie mają umowy o ekstradycji.
Każdego roku z Korei Północnej uciekają tysiące ludzi. Najnowsze dane dotyczą 2017 roku, kiedy do Korei Południowej dostało się 1,127 tys. osób. Uciekinierom z Północy łatwiej przekroczyć granicę z Chinami. Jednak Pekin wielu z nich uznaje za nielegalnych imigrantów, a nie uchodźców, i odsyła z powrotem do Korei Północnej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.