4 osoby znajdowały się na kutrze z Korei Północnej. Uciekinierów z komunistycznego państwa, którym niepodzielnie rządzi Kim Dzong Un, znaleziono aż 130 kilometrów na południe od granicy morskiej między obydwoma państwami koreańskimi.
Koreańczyków z Północy pierwszy zauważył rybak z Południa. Dostrzegł kuter nieopodal miasta Samcheok w prowincji Gangwon. Rybak natychmiast zawiadomił służby.
Po odnalezieniu uciekinierów w Seulu zapanowała nerwowość. Pojawiły się pytania, jak to możliwe, by łódź rybacka z Korei Północnej mogła dopłynąć tak daleko niezauważona przez południowokoreańskie wojsko i policję.
Prawdopodobnie jest to pierwszy raz od połowy lat 90. XX w., kiedy północnokoreański statek dotarł tak daleko na południe bez wykrycia - twierdzi źródło południowokoreańskiej gazety "Dzoson Ilbo" w armii.
Teraz Koreańczycy z Północy są przesłuchiwani przez służby z Południa. Dokładnie przeszukiwana jest również łódź, którą przedarli się z kraju Kim Dzong Una.
Droga ucieczki przez morze z Korei Północnej do Korei Południowej to rzadkość. Koreańczycy w Północy, którzy są zdeterminowani, by opuścić ojczyznę, o wiele częściej wybierają kierunek północny - do Chin. Jednak - jak donosi agencja Reutera - stał się on bardzo niebezpieczny.
Chińczycy uderzyli w "północnokoreańską kolej podziemną". W ten sposób określana jest sieć pośredników, przewodników i innych osób, które pomagają Koreańczykom uciekać spod władzy Kim Dzong Una do Chin. Jednak chińskie służby w ostatnim czasie dokonały nalotów na "bezpieczne domy", w których ukrywali się uciekinierzy z Korei Północnej. Chińczycy zatrzymali około 30 osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.