W ciągu ostatniego tygodnia liczba zarażonych wirusem SARS-CoV-2 wzrosła w Brazylii ośmiokrotnie. W dużym stopniu jest to efektem bardzo późnego wprowadzenia w kraju ograniczeń związanych z epidemią.
Jeszcze kilka tygodni temu Jair Bolsonaro nazywał koronawirusa "zwykłą grypą", a przestrogi lekarzy "fantazjami". Nadal lekceważył problem również wtedy, gdy choroba pojawiła się w jego najbliższym otoczeniu.
7 marca Bolsonaro wraz z dużą grupą polityków wybrał się na Florydę, gdzie m.in. rozmawiał z Donaldem Trumpem oraz wiceprezydentem USA Mike'em Pencem. Po powrocie część uczestników wizyty zaczęła uskarżać się na złe samopoczucie. 12 marca zarażenie COVID-19 stwierdzono u prezydenckiego doradcy ds. komunikacji, Fabio Wajngartena, a dzień później pozytywny wynik dał test u będącego również na Florydzie kongresmena, Daniela Freitasa.
Mimo to rząd Bolsonaro zwlekał z podjęciem bardziej zdecydowanych kroków. Kraj wciąż funkcjonował normalnie, choć większość jego sąsiadów wprowadziła już wiele środków specjalnych.
Zachowuje się jak struś chowający głowę w piasek - mówił agencji Reutera epidemiolog Jose Cassio de Moraes. - Tego nie da się zaakceptować.
Nastawienie Bolsonaro uległo zmianie dopiero w zeszłą środę, gdy z powodu obaw przed epidemią nastąpiło załamanie na brazylijskiej giełdzie. Zamknięto szkoły, ograniczono pracę urzędów i ograniczono ruch graniczny do transportu towarów. Następnie wprowadzono stan wyjątkowy, który w Brazylii jednak ma dość specyficzny kształt.
Stan wyjątkowy w Brazylii
Stan pozwala na skierowanie dodatkowych środków budżetowych na walkę z wirusem oraz ogranicza możliwość przemieszczania się komunikacją zbiorową. Nadal utrzymana jest jednak swoboda handlu i otwartych jest wiele miejsc publicznych, takich jak np. plaże. W piątkowym przemówieniu prezydent kraju zapewnił też, że nie ma zamiaru wprowadzać restrykcji wobec organizacji mszy.
W obliczu braku decyzji ze strony Bolsonaro wiele miast, jak np. Sao Paulo czy Rio de Janeiro, wprowadziło własne ograniczenia. Lekceważenie epidemii doprowadziło też do rekordowego spadku zaufania wobec niego. Według opublikowanego w poniedziałek badania instytutu Datafolha tylko 34 procent Brazylijczyków ocenia pozytywnie jego prezydenturę.
Liczba potwierdzonych przypadków w kraju to obecnie ponad 1900. Dotychczas 34 zachorowania zakończyły się śmiercią. Lekarze obawiają się jednak, że przy przewidywanym szybkim wzroście liczby zakażeń brazylijska służba zdrowia może nie wytrzymać presji.
Zobacz także: "Myjcie ręce". Niezwykła wiadomość na australijskim niebie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.