Japończyk wybrał się na Maui, drugą co do wielkości wyspę w archipelagu Hawajów. Jego podróż trwała od 28 stycznia do 7 lutego.
Objawy pojawiły się po wyjeździe na kolejną wyspę – Oahu. Jak podaje "Hawaii News Now", 60-latek miał objawy przypominające przeziębienie, ale szybko pomyślano, że może być zarazony koronawirusem. Jednak testy przeprowadzone przez miejscowych lekarzy wykazały, że mężczyzna się nim nie zaraził.
Turysta został ponownie przebadany po powrocie do Japonii. 8 lutego zdiagnozowano u 60-latka koronawirusa. Jego temperatura wynosiła wówczas już 38,9 stopni Celsjusza.
Dlaczego turysta z Japonii został błędnie zdiagnozowany na obecność koronawirusa?
Przedstawiciele Hawajów zaprzeczyli, aby turysta zaraził się podczas wakacji. Tłumaczyli, że w stanie nie zarejestrowano żadnego przypadku koronawirusa, a do zarażenia prawdopodobnie doszło już w trakcie wyjazdu lub po przyjeździe.
Dzień po nagłośnieniu przypadku Japończyka Centrum Kontroli Chorób wydało oświadczenie. Jak podaje "Business Insider", problemy z testami zaczęły się już od momentu ich nadesłania. Na początku transport trafił do niewłaściwego stanu, a później odkryto, że niektóre z zestawów nie działały poprawnie.
Na razie nie udało się precyzyjnie ustalić, ile testów było wadliwych. Pojawiły się przypuszczenia, że uszkodzone zestawy trafiły nie tylko na Hawaje, lecz również do pozostałych stanów. Informacje o wadliwych testach wzbudzają wśród Amerykanów coraz większą panikę.
Eksperci podkreślali wagę właściwego zdiagnozowania chorych. Ich zdaniem może mieć ono równą wagę co opracowanie szczepionki, szczególnie że koronawirus nie powoduje objawów nawet do 24 dni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.