Hokkaido stanowiła pierwszy japoński region, w którym wystąpił koronawirus. Licząca 5 milionów mieszkańców wyspa borykała się z 77 przypadkami zachorowań na COVID-19, a 28 lutego ogłoszono stan wyjątkowy.
19 marca gubernator wyspy zdecydował się na zniesienie ograniczeń. Oficjalnie uznano, że mieszkańcy Hokkaido uporali się z zagrożeniem wynikającym z COVID-19, a uczniom zezwolono na powrót do szkół. Działania władz wyspy przedstawiano jako wzorowe i stawiano za przykład innym regionom.
Koronawirus: jakie były skutki zniesienia ograniczeń na Hokkaido?
Decyzja o zniesieniu ograniczeń okazała się pochopna. W Hokkaido uderzyła druga fala pandemii, która doprowadziła do gwałtownego wzrostu liczby chorych na COVID-19. Według ustaleń BBC żaden z mieszkańców wyspy nie zaraził się od osoby powracającej zza granicy lub spoza regionu.
Jak podaje "Time" po 26 dniach władze Hokkaido ponownie nałożyły ograniczenia. Szkoły znowu zostały zamknięte, a mieszkańcy otrzymali polecenie, by powstrzymać się od wieczornych wyjść oraz wizyt w barach i restauracjach. Doktor Kiyoshi Nagase, prezes Stowarzyszenia Medycznego Hokkaido, który koordynował akcją, wyraził żal, że w ogóle doszło do pierwszego zniesienia blokady.
Przeczytaj także: Japonia ogłasza wybuch nowych zakażeń tuż po informacji o przesunięciu Igrzysk Olimpijskich
Na temat wydarzeń na wyspie zabrał głos Kazuto Suzuki. Wicedziekan ds. polityki międzynarodowej na Uniwersytecie Hokkaido przypomniał sytuację panującą w Stanach Zjednoczonych i ostrzegł Amerykanów przed popełnieniem błędów Japończyków.
Hokkaido reprezentuje na przykład, że to, co się dzieje w USA w związku z otwarciem stanów przez poszczególnych gubernatorów, jest bardzo niebezpieczne. Oczywiście nie można zablokować ruchu międzystanowego, ale należy wprowadzić kontrole – powiedział Kazuto Suzuki w wywiadzie dla "Time".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.