Kious Kelly, zmarły pielęgniarz, pracował w nowojorskim szpitalu Mount Sinai. W chwili śmierci miał 48 lat.
Siostra zmarłego udzieliła wywiadu dla "New York Post". Jak twierdzi, po zarażeniu koronawirusem stan Kelly uległ tak gwałtownemu pogorszeniu, że trafił na oddział intensywnej terapii. Mimo tego bliscy nie spodziewali się, że pielęgniarz umrze.
Koronawirus: jak personel zareagował na śmierć pielęgniarza?
Dziennikarze "Business Insider" skontaktowani się z Renatt Brodsky, rzeczniczką szpitala w Nowym Jorku. W odpowiedzi wydała ona oficjalne oświadczenie na temat zmarłego 48-latka, jednak odmówiła podania szczegółów odnośnie okoliczności tragedii.
Jesteśmy głęboko zasmuceni odejściem ukochanego członka naszego personelu pielęgniarskiego – "Buissnes Insider" cytuje treść oświadczenia Renatt Brodsky.
Personel szpitala Mount Sinai boryka się z brakiem podstawowych artykułów higienicznych. Jak podaje "Business Insider" sytuacja nie uległa zmianie nawet po tym, jak Kious Kelly zaraził się koronawirusem i zmarł. Pracownicy medyczni regularnie zgłaszają zapotrzebowanie na maski, osłony twarzy, rękawiczki i fartuchy. Z braku ostatnich zaczęli wykorzystywać worki na śmierci Hefty.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.