Pandemia koronawirusa może doprowadzić do totalnej katastrofy na polskim rynku pracy. Jak informuje "Rzeczpospolita", "według szacunków Krajowej Izby Gospodarczej, pracę może stracić od 320 do 480 tys. osób w optymistycznym wariancie obniżenia tegorocznego wzrostu PKB do 1 proc. oraz od 1,12 mln do 1,28 mln osób w wariancie pesymistycznym, gdyby PKB odnotował 5-proc. spadek".
Gazeta zauważa, że w branżach najbardziej narażonych na skutki pandemii cięcia miejsc pracy już się zaczęły. - Dziś zacząłem wręczać wypowiedzenia. Zostawiam tylko pracowników biurowych, którzy pomogą mi później wznowić biznes - mówi "Rzeczpospolitej" właściciel małopolskiej firmy zajmującej się transportem pasażerskim i biznesowym.
Według dziennika dramatyczna jest sytuacja hoteli. Już jakiś czas temu ich właściciele zaczęli wysyłać pracowników na bezpłatne urlopy. W nieciekawym położeniu znajduje się także branża turystyczna. Co gorsze, pandemia może też zrujnować polski przemysł motoryzacyjny.
Zobacz także: Piotr Zgorzelski o "misji" Stanisława Karczewskiego. Ma dla niego propozycję
Pandemia koronawirusa mocno daje się we znaki
Jej skutki odczuwamy praktycznie na każdym kroku. Koronawirus doprowadza do mnóstwa ograniczeń. Najnowsze z nich mówią o tym, że Polacy mogą wychodzić z domu wyłącznie do sklepu, apteki, aby wyprowadzić psa lub do pracy. Ponadto wprowadzony został zakaz zgromadzeń powyżej dwóch osób z wyłączeniem rodzin. W kościołach może przebywać maksymalnie do pięciu osób, wyłączając samych kapłanów.
We wtorek premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że użytkownicy komunikacji miejskiej będą mogli korzystać wyłącznie z miejsc siedzących. Wyjaśnił, że tylko zajmując co drugi fotel pasażerowie są w stanie zachować bezpieczny dystans od pozostałych osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.