Jedna z więźniarek, której udało się uciec z obozu, postanowiła opowiedzieć o koszmarnych warunkach, w jakich są trzymani ludzie. Kaechon powstał w 1959 roku i obecnie znajduje się w nim około 15 tysięcy osób.
Dramatyczne doniesienia z Korei Północnej. Wykorzystują ciała w straszliwy sposób
Kobieta, która ukrywa się pod pseudonimem "Kim II-soon" powiedziała, że w obozie "zakopane ciała ludzkie służą jako nawóz". Podobno strażnicy opowiadają więźniom, że "chowają zwłoki równomiernie na całej ziemi, aby zapłodnić cały obszar".
Ocalała opowiedziała, jak pewnego razu dziecko poszło się załatwić na uboczu i zauważyło wystające z ziemi ramię. Kobieta uciekła z Korei Północnej do Kori Południowej, gdzie opowiedziała o tragicznych warunkach panujących w obozie. "Kim II-soon" zdała ten raport Komitetowi Praw Człowieka.
Podobno strażnicy zakopują zwłoki ludzi w górach, a warzywa, takie jak kapusta, rzodkiewka i szpinak, zostają przekazywane strażnikom obozowym prosto z ziemi. Zeznanie kobiety to przypomnienie, że nawet w czasach pandemii koronawirusa, reżim nie dba o życie innych.
Pierwszym uciekinierem z obozu Kaechon był Shin Kyong-sop, który wydostał się ze "strefy całkowitej kontroli" - miejsca, w którym jeszcze żadnemu więźniowi nie udało się uciec. Mężczyzna pokonał ogrodzenie, które było pod wysokim napięciem. W końcu uciekł przez rzekę Tumen po tym, jak przekupił strażnika.
Zobacz także: Koronawirus blokuje ćwiczenia. Korea Południowa obawia się epidemii wśród żołnierzy
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.