Zdjęcia futrzaka opublikowała w sieci. Polubiło je prawie 18 tys. osób.
Od razu posypały się niewybredne komentarze. Internauci nie zostawili na niedoszłym rabusiu suchej nitki.
Powinna ich tam być para.
To mógł być pracownik. W swoim budynku zatrudniam kocich pracowników.
Wiele alarmów nie reaguje na tak niską wagę.
To czyni tego kota idealnym rabusiem.
Mamy zakładników.
A jak zakończyła się historia kota? Nie wiadomo. Jaimee zrobiło się szkoda czworonoga, więc zadzwoniła do organizacji broniącej praw zwierząt. Pracownicy kazali jej zostawić na drzwiach karteczkę z wiadomością, że w środku jest kot, żeby bankierzy rano go wypuścili. Następnego dnia zwierzę zniknęło. Nikt z banku nie zadzwonił do Jaimee, by podzielić się z nią szczegółami uwolnienia "rabusia". Pozostaje mieć nadzieję, że kot ze wstydu nie schował się w innym miejscu.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.