Policja zabiła blisko 70 osób w 10 miastach regionu Oromia. Dalszych 30 protestujących zginęło w samym tylko mieście Bahir Dar. Dlaczego? Źródła konfliktu sięgają lat jeszcze lat 90., ale są też bardziej aktualne powody. W 2015 roku socjalistyczna władza (oficjalnie głoszą "kapitalizm państwowy") obiecywała rolnikom rozdanie w Oromii ziemi rolnej. W styczniu tego roku obietnicę cofnięto i to wywołało protesty opozycji. Przez kolejne miesiące zamykano kolejnych liderów w więzieniach. Protesty przeniosły się też do sąsiedniego regionu Amhara. Z czasem stały się bardzo gwałtowne. Mieszkańcy Oromii stanowią największą grupę etniczną w Etiopii.
Etiopia ma swoją rządową agencję informacyjną. Według ENA służby stłumiły "nielegalne protesty" zorganizowane przez "siły antypokojowe". Nie ma słowa o strzelaniu do kogokolwiek. Wystarczy jednak przeszukać Twittera czy YouTube z pomocą hasztagów jak #OromoProtests czy #amharaprotests, by zobaczyć przeszyte kulami ciała kobiet i młodych mężczyzn. Podobne rezultaty daje hasztag #TPLF odnoszący się do Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia. To socjalistyczne etiopskie ugrupowanie polityczne (wcześniej antyrządowa partyzantka) stanowi trzon rządzącego od krajem od 1991 roku Etiopskiego Ludowo-Rewolucyjnego Frontu Demokratycznego.
Walczący z władzą Etiopczycy mają pecha. Nie dość, że trwają igrzyska, to ich protesty nikogo poza Afryką nie obchodzą. Do tego ich kraj jest daleko i gdyby nie Ryszard Kapuściński, pewnie i w Polsce niewiele osób by o Etiopii słyszało. Dlatego relacje, jak ta poniżej z Al Jazeery (z 6 sierpnia) należą do rzadkości.
Autor: Jan Muller
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.