Wyrok sądu nie jest prawomocny. Chociaż wymiar sprawiedliwości uznał byłego biskupa winnym naruszenia nietykalności cielesnej ofiar, wystąpiły okoliczności, które nie pozwoliły sądowi na skazanie duchownego. Chodzi o błędy proceduralne.
Ze względu na fakt, że naruszenie nietykalności cielesnej jest przestępstwem ściganym z oskarżenia prywatnego, a jego karalność już się przedawniła, sąd umorzył postępowanie - wyjaśniała po rozprawie prokurator Alicja Barbara-Bąk.
Pełnomocnicy pokrzywdzonych i ich rodziców nie zamierzają na tym poprzestać. Zapowiedzieli już apelację od wyroku, a krok ten rozważa również prokuratura.
Mieliśmy zastrzeżenia, co do obiektywizmu sądu. Rozważaliśmy w toku postępowania złożenie wniosku o wyłączenie sędziego. Można było wywnioskować po sposobie procedowania przez sąd, że wyrok może być korzystny dla oskarżonego, niekorzystny dla naszych klientów - wyjawił jeden z pełnomocników Tomasz Międlar.
To już drugi proces Stanisława K. w tej sprawie. W lutym 2013 roku duchowny został skazany nieprawomocnym wyrokiem na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad 13-letnim Bartkiem i trzema dziewczynkami. Udowodniono wówczas, że oskarżony bił chłopca po twarzy i karku, szarpał za uszy, oskarżał o kradzież pieniędzy mimo braku dowodów i zaprzeczeń chłopca, straszył zawiadomieniem policji i przeszukaniem domu. Sąd uznał wtedy jednak, że zachowania księdza nie przyczyniły się do samobójstwa Bartka.
W grudniu 2017 roku 13-letni Bartek odebrał sobie życie. Chłopak powiesił się na drzewie w miejscowości Hłudno. Przed śmiercią zostawił list, w którym napisał, że nie chce być więcej "gwałcony" przez tego pedofila. Słowa te jednak ostatecznie zamazał. Ich autentyczność potwierdził biegły grafolog.
Zobacz też:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.