Norweski agent nieruchomości Vemund Thorkildsen kupił mieszkanie w Oslo. Razem z trzema kolegami zastanawiał się, czy jest szansa na przeniesienie kominka w inne miejsce. Gdy wyjął jedną z płytek, coś przykuło jego uwagę. Mężczyzna poświecił latarką i z tajemniczego otworu wyjął kopertę pełną pieniędzy.
Nie wiem dokładnie, ile pieniędzy tam było. Liczyliśmy na szybko i wyszło około 325 tysięcy koron (ok. 150 tys. zł). Na początku oblał mnie zimny pot. Potem zaczęliśmy krzyczeć wniebogłosy. Do tej pory myślałem, że takie rzeczy zdarzają się tylko w amerykańskich filmach - cytuje Thorkildsena portal The Local.
Zgodnie z norweskim prawem Thorkildsen mógł zatrzymać pieniądze dla siebie. Norweg postanowił, jednak, że wypełni ostatnią wolę zmarłych właścicieli.
Euforia szybko opadła i zorientowałem się, że pieniądze powinny być zwrócone. Starsi ludzie, którzy mieszkali tam przez wiele lat, cały swój majątek zapisali na rzecz Kreftforeningen (organizacji zajmującej się walką z rakiem) - dodał Thorkildsen.
Jak postanowił, tak też zrobił. Skontaktował się z organizacją i przekazał im znalezione pieniądze.
Jestem pod wrażeniem, że tacy ludzie jeszcze istnieją. Przecież nie musiał nikomu mówić o tym, co tam znalazł. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że znalezione pieniądze przekazał do naszej organizacji - powiedział rzecznik Kreftforeningen.
Zobacz też:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.