Willie, pies państwa Marks, zaginął w kwietniu 2009 roku. Byli oni wtedy na wakacjach w Pioche Hills, górzystym terenie w południowo-wschodniej Nevadzie. Para długo szukała swojego pupila, wywieszając w okolicy ogłoszenia. Pytali też miejscowych i przeszukiwali internet. Bezskutecznie. Bez psa wrócili do Las Vegas.
Kiedy byliśmy w górach, Willie i jego brat złapali trop królika albo innego zwierzęcia i uciekli. Brat Williego Waylon, wrócił do nas po kilku godzinach, ale był sam. Szukaliśmy drugiego psa cały weekend podczas ogromnej śnieżycy, która przetoczyła się przez góry Nevady. Nie znaleźliśmy go jednak – wytłumaczył David Marks telewizji ABC
Niedawno jednak Marksowie odebrali telefon ze schroniska w Elko w Nevadzie. Głos w słuchawce twierdził, że pracownik schroniska odnalazł błąkającego się psa. Sprawdził mu mikrochip i w ten sposób dotarł do prawowitych właścicieli. Para była zaskoczona, ale też "przeszczęśliwa" i "wdzięczna losowi", że może spędzić znowu święta z Williem.
Nie mogłem w to uwierzyć. To była absolutna niespodzianka. Niespodziewany prezent na święta – powiedział David Marks.
Pies od razu rozpoznał dawno niewidzianych właścicieli. Podbiegł do nich machając ogonem i długo witał się ze swoim bratem. Kiedy o historii opowiedziała lokalna telewizja, Marksowie dostali wiadomość od mieszkającej w Elko rodziny. To oni mieli zajmować się Williem przez ostatnie sześć lat, zanim od nich uciekł. Dostali go od szeryfa, który odnalazł Williego w bardzo złym stanie prawie 500 kilometrów od Las Vegas. David Marks żartuje, że prawdziwe przygody psa pozna chyba tylko jego brat Waylon.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.