Ojciec dziewczynki nie chciał się zgodzić na taką pamiątkę, ale w końcu uległ namowom. Jego córeczka i 9-letni syn w jednym z ostatnich dni pobytu w Egipcie dostali od 50-letniego Martina zgodę na tatuaże z henny. Wykonano je w hotelowym centrum SPA. Po ich powrocie do Wielkiej Brytanii 7-letnia Madison zaczęła czuć potworny ból.
Krzycząca z bólu w niebogłosy Madison trafiła do szpitala w Salisbury. Tam lekarze stwierdzili chemiczne poparzenia 2. i 3. stopnia. Rany dziewczynki opatrzono, ale cierpiała przez kilka godzin. Dopiero po tym czasie podano jej leki przeciwbólowe.
Hotel nie przyznaje się do winy. Przedstawiciele 4-gwiazdkowego Fort Arabesque Resort, Spa & Villas twierdzą, że za reakcję odpowiada uczulenie dziewczynki na hennę, a nie wykonawca "niegroźnego zabiegu w SPA".
Nigdzie nie było żadnych ostrzeżeń. Skoro skóra może tak reagować na hennę, to mogli nam o tym powiedzieć przed zabiegiem - skarży się ojciec.
Blizny mogą zostać na ręce dziewczynki do końca życia. Winny temu jest brak odpowiednio szybkiej reakcji rodziców i zbyt długa obecność chemikaliów na skórze. Strupy, jakie wytworzyły się z połączenia henny i poparzonych tkanek były tak mocne i grube, że lekarze musieli je odciąć, by odizolować organizm dziecka od zagrożenia - donosi sde.co.ke.
Podobne wspomnienie z pobytu w Egipcie ma nasza czytelniczka. Ona także zrobiła sobie tatuaż z henny, który sprawił jej sporo bólu.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.