Ciało 51-letniego księdza Jacka Oniszczuka znalazły psy ratownicze ok. godz. 19 w piątkowy wieczór na zboczu góry Pizzo Cefalone. Od zgłoszenia wypadku minęły trzy godziny. Polak był dyrektorem katedry teologii biblijnej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.
Tragedia miała miejsce w masywie Gran Sasso we włoskiej Abruzji. Służby ratownicze miały duży problem z dotarciem na miejsce w rejon lawiny. Nie mogły użyć śmigłowca z racji silnego wiatru - donosi dziennik "Il Messaggero".
Wracający z gór znajomy Polaka został dostrzeżony przez patrol ratowników z przez lornetkę. Poprosili, by się nie ruszał - dzięki temu łatwiej im będzie dotrzeć we właściwie miejsce. Po rozmowie z wzywającym pomocy założono, że jezuita może nadal być żywy, tylko przysypany przez śnieg.
Niestety, nie miał on ze sobą specjalnego lokalizatora i do znalezienia go można było użyć jedynie psów. Jego znajomy miał szczęście, bo też nie niósł nadajnika - zauważa gazeta.
Poszukiwania Oniszczuka rozpoczęto w miejscu, gdzie znaleziono jego manierkę. Dodatkowym problemem był fakt, że lawina zeszła na bardzo dużym obszarze a ratownicy musieli działać jedynie przy świetle podręcznych lamp.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.