Alana z Rytla czeka długa i kosztowna rehabilitacja. Stowarzyszenie „Naszym dzieciom”, które zajmuje się organizacją zbiórki pieniężnej, prosi o pomoc. Trzeba uzbierać 400 tysięcy złotych, bo tyle będzie kosztowało leczenie w Szczecinie (w skład wyliczeń wchodzą także opłaty za dojazdy rodziców i ich zakwaterowanie).
Wszystko miało być tylko niewinną zabawą. 8 kwietnia czterech chłopców w wieku od 7 do 14 lat, którzy bawili się na swoim osiedlu, wpadło na pomysł, aby wynieść z garażu mieszkania jednego z nich kanister z benzyną. Następnie wlali jego zawartość do zrobionych w ziemi rowków.
Chłopiec momentalnie się zapalił. Wszystkiemu winny był nagły podmuch wiatru. Płomienie ogarnęły całe ciało 9-latka. Chłopcu od razu z pomocą ruszył jego starszy brat wraz z matką. Ostatecznie dziecko zostało zabrane przez śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Szczecinie.
Zobacz także: Nawilżane chusteczki poparzyły dziecku twarz
Obrażenia ciała były bardzo rozległe. Ciało chłopca uległo poparzeniu w 60 proc. a jego stan po przetransportowaniu do szpitala oceniono na bardzo ciężki.
W pierwszych dniach po wypadku nie dawano mu wielu szans na przeżycie, zresztą w dalszym ciągu istnieje takie zagrożenie. W poniedziałek chłopca wybudzono ze śpiączki farmakologicznej. Alan mówi, jest z nim kontakt, ale w popalone w 60 proc. ciało zaczyna wdawać się martwica. Lekarze starają się ją usuwać - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą Łukasz Ossowski, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci i Młodzieży Rytla i Okolic „Naszym dzieciom”.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.