Z powodu złych warunków pogodowych samoloty latały inaczej niż zwykle. Burza uniemożliwiała kierowanie samolotów od razu na trasę nad Pacyfikiem, do czego zdążyli się już przyzwyczaić pracownicy lotniska. Roztargnienie kontrolera wywołane tą zmianą niemal skończyło się tragedią.
W ciągu niecałej minuty usłyszeli dwie różne instrukcje. Piloci boeinga 777 należącego do Eva Air wystartowali z Los Angeles do Tajpej, stolicy Tajwanu. Tuż po starcie usłyszeli, że mają "skręcić w lewo o 180 stopni". Jednak kiedy zaczęli manewr, kontroler nagle zmienił instrukcje - informuje "The Independent".
Co robisz? Skręć na południe, teraz na południe, przestań się wznosić - krzyknął przestraszony kontroler.
Samolot prawie zderzył się z wierzchołkiem pobliskiej góry. Zaalarmowani przez kontrolera piloci zdołali ominąć Mount Wilson, przelatując zaledwie 487 metrów obok szczytu. Po wylądowaniu na Tajwanie piloci zgłosili, że otrzymali sprzeczne instrukcje od kontrolera.
Winowajca pomylił kierunki. Śledztwo amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu wykazało, że kontroler mówiąc "lewo", tak naprawdę miał na myśli "prawo". Jego przejęzyczenie mogło kosztować życie pasażerów i załogi samolotu. Raport nie podaje wskazówek dotyczących poprawy bezpieczeństwa na lotnisku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.