Popularna blogerka pisząca o seksie postanowiła przypomnieć, że zbyt luźne podejście do kompletowania niezbędnych w podróży akcesoriów może np. spowodować, że do jakiegoś kraju nie zostaniemy wpuszczeni albo "niechciany" w danym państwie przedmiot zostanie nam odebrany.
W 98 krajach świata (oraz stanie Alabama w USA) nie ma co liczyć na erotyczną pamiątkę z podróży. Na dodatek nielegalny w nich jest import, posiadanie i sprzedaż gadżetów erotycznych oraz materiałów pornograficznych – przypomina "Proseksualna".
Blogerka wyliczyła też kraje, w których istnieją prawne obostrzenia dotyczące zabawek erotycznych. Lepiej nie wwozić ich m.in. do Egiptu, Malezji, Wietnamu, Tunezji, Albanii, Kenii czy na Jamajkę.
Zakazy mają związek z lokalnymi regulacjami i prawami wokół obyczajowości oraz moralności publicznej. W wielu miejscach świata prawa dotyczące gadżetów erotycznych są niejasne. Urząd celny na Malediwach ujął sprawę w następujący sposób: "towary zabronione to materiały pornograficzne takie jak książki, magazyny, filmy, wideo, płyty DVD i oprogramowanie, w tym gadżety erotyczne”, zaś do Zimbabwe nie wolno wwozić nic, co "deprawowałoby moralność obywateli" – zauważa blogerka.
Jej zdaniem przed każdą zagraniczną podróżą najlepiej sprawdzić, jakie w danym państwie są regulacje dotyczące wwożenia zabawek erotycznych. Jako przykład kraju, w którym lepiej nie pokazywać się z takimi gadżetami, podaje Malezję. Wibrator w walizce może narazić żądnego wrażeń turystę na karę grzywny, a nawet więzienia.
W sytuacji kryzysowej tłumaczenie, że nie miało się świadomości, co wolno, a czego nie, na niewiele się zda, już nie wspominając o tym, że trochę głupio dzwonić do ambasady przez dildo – dodaje blogerka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.