Lorne Grabher skarży się, że władze go dyskryminują. Podkreśla, że używał swojego nazwiska na samochodzie od dekad. Wykupił indywidualne "blachy", by uczcić pamięć swojego zmarłego ojca. I wszystko było w porządku. Aż do teraz.
To nie fair, że władze nie wydłużyły mi zezwolenia na używanie spersonalizowanych tablic - oskarża Kanadyjczyk. - Jak można mówić, że moje nazwisko jest nieładnym sloganem, skoro nie jest - żali się mężczyzna.
Władze Nowej Szkocji uznały, że nazwisko jest obsceniczne. Szczególnie, gdy widnieje na zderzaku samochodu. Nazwisko mężczyzny, podzielone na dwa angielskie wyrazy (grab her), można odczytać jako nakaz "złap ją" lub "chwyć ją". Władze Nowej Szkocji uznały, że jest niedopuszczalne w przestrzeni publicznej.
Rozumiemy, że pan Lorne Grabher ma niemieckie pochodzenie, ale większość społeczeństwa nie zna tego kontekstu i może interpretować napis na tablicach rejestracyjnych jako mizoginiczny i gloryfikujący przemoc wobec kobiet - wyjaśnia Robert Taylor, rzecznik departamentu transportu rządu Nowej Szkocji.
Na liście jest 3100 zakazanych słów. Żadnego z nich nie można umieścić - zgodnie z prawem kanadyjskiej prowincji - na spersonalizowanych tablicach rejestracyjnych - pisze "Telegraph". Władze Nowej Szkocji mogą odmówić konkretnego oznaczenia samochodu z powodów religijnych czy konotacji seksualnych. Nie przejdzie również słowo, które jest po prostu w złym guście.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.