O cięciach budżetowych i oburzeniu pasażerów pisze brytyjski "The Sun".
Zapłaciłem 500 funtów za bilet i śniadanie było w porządku, ale kiedy 6 godzin później przynieśli mi ten czekoladowy batonik-miniaturkę, uznałem to za żart - powiedział jeden z pasażerów, który leciał z Heathrow do Nowego Jorku.
Rozumiem, że nie ma co denerwować się posiłkami serwowanymi w samolocie, ale zapłaciłem tyle za bilet, że taki mały batonik po prostu mnie obraża - wyznał "The Sun" inny podróżny.
Stewardessa, która mnie obsługiwała, była wyraźnie zakłopotana. Kiedy poprosiłem o drugi batonik, to w końcu mi go dała, bo widziała, jaki byłem głodny, ale powiedziała, że "nie powinna tego robić" - opowiedział gazecie lecący na długim dystansie pasażer.
Rzecznik prasowy British Airways zapewnia, że obsługa w czasie lotów nadal jest na najwyższym poziomie. W dalszym ciągu w samolotach lecących do USA mają być serwowane trzydaniowe posiłki, przekąski oraz drinki z baru, a w przypadku lotów na zachodnie wybrzeże, na przykład do Los Angeles, wydawane jest dodatkowe jedzenie. O nowych restrykcjach żywieniowych mówią jednak nawet pracownicy BA.
Wszystko zmieniło się jakiś miesiąc temu. Nikt o tym głośno nie mówił, ale panowało powszechne przekonanie, że zarząd znajdzie sposób na zaoszczędzenie pieniędzy, w ten czy inny sposób - powiedziała "The Sun" jedna ze stewardess.
Autor: Tomasz Wiślicki
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.