Ciesząca się wcześniej dobrym zdrowiem 44-latka zgłosiła się do ortopedy. Bolała ją lewa ręka od łopatki po łokieć. Pierwsze prześwietlenie wykazało zmiany chorobowe na głowie kości ramiennej. Sądząc, że to rak, lekarze z Edynburga poddali ją biopsji. Ta nie wykazała żadnych zmian nowotworowych. Dopiero po trzeciej, wykonanej dwa miesiące później odkryto łagodne zmiany typowe dla gojenia się kości.
Po kolejnych 10 miesiącach wróciła do lekarza. Ból nie ustępował, doszła opuchlizna. Badania radiologiczne wykazały kolejne zmiany naczyniowe w innym miejscu. Biopsja kości i okolicznych tkanek pokazała obecność osteoklastów. To komórki zdolne rozpuszczać i wchłaniać tkankę kostną. Są ważne dla organizmu w trakcie kształtowania się kości czy procesu gojenia złamań. W nadmiarze prowadzą do osteoporozy. U 44-letniej pacjentki dosłownie "pożerały" kość ramienną.
W kolejnych miesiącach proces rozszerzył się. Znikać zaczęła kość łokciowa lewej ręki. Wówczas lekarze nie mieli już wątpliwości i postawili, szokującą nawet dla nich, diagnozę. Kobieta cierpiała na chorobę Gorhama-Stouta, zwaną czasem "chorobą znikających kości". Opisujący ten przypadek dr Jarrad Stevens wspomina, że medycyna zna jedynie 63 takie przypadki. Opisano ją po raz pierwszy w 1954 roku.
Sama choroba nie zabija, ale wynikłe z tego stanu komplikacje, w tym przeniesienie się schorzenia na kości kręgosłupa, mogą doprowadzić do pełnego kalectwa - informują lekarze.
Jest to choroba wrodzona. Cierpiące na nią osoby doświadczają nienaturalnego wzrostu naczyń krwionośnych, które w efekcie rozsadzają kość. Testy pochodzącej ze Szkocji kobiety pokazały, że miejsce po tkance kostnej zajęły naczynia krwionośne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.