Towarzysząca ideologii nazistowskiej pseudonauka wymagała ofiar. Wyjątkowe cierpienie spotykało dzieci, w największej liczbie żydowskie, które zesłano do obozów śmierci.
Wśród upiornych "naukowców", prowadzących eksperymenty na młodocianych ofiarach, najgorszą sławę zdobył Josef Mengele. Lagerarzt w Auschwitz odpowiadał za selekcję więźniów na rampie i jednym gestem wysyłał ludzi na pewną śmierć bądź dawał im nadzieję na przeżycie kolejnego dnia.
Zobacz także: Rodzinne miasto Josefa Mengele. Ludzie chcieliby, żeby "Anioł Śmierci" nie istniał
Ze względu na sprawowaną funkcję, Mengele miał możliwość przyjrzenia się wszystkim nowo przybyłym. Anioł Śmierci z Auschwitz wybierał dla siebie "okazy", które uznawał za najciekawsze. Cynicznie okłamywał wybrane dzieci. Okazywał im sympatię, rozdawał słodycze, mówił, by nazywać go "wujkiem Mengele".
Przerażający mechanizm
Jak informuje Carole Ann Lee, przeżywalność dzieci poniżej 15 roku życia, które trafiły do Auschwitz była dramatycznie niska. Były one zbyt słabe, by znieść ciężką pracę, a ich organizmy nie mogły poradzić sobie z nieustannym głodem.
"Podopieczni” doktora śmierć w pierwszych chwilach czuli się szczęśliwcami.
Jak pisze Helena Kubica w książce Anatomy of the Auschwitz Death Camp: Żydowskie bliźnięta, karły i dzieci dotknięte fizycznymi anomaliami były wybierane z transportów przeznaczonych do zagłady i oddawane do dyspozycji lekarzy – w szczególności doktora Mengele – jako materiał do eksperymentów medycznych. Dzieci w obozowym ambulatorium i te będące przedmiotem zbrodniczych eksperymentów medycznych cieszyły się nieco lepszymi warunkami życia i wyżywieniem.
Mengele był lekarzem i swego czasu złożył przysięgę Hipokratesa brzmiącą "Primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić). Nie powstrzymywało go to jednak przed popełnianiem najgorszych potworności.
Na dzieciach w obozie prowadził eksperymentalne operacje bez znieczulenia, wykonywał transfuzje od dawców mających różne grupy krwi, sprawdzał ich wytrzymałość na izolację, reakcję na różne bodźce, w tym na zadawany ból.
Do oczu ofiar wpuszczał nieznane substancje, które sprawiały, że gałki puchły, były zaczerwienione, a część nieszczęśników traciło wzrok.
Nazistowscy lekarze w obozie nie cofali się też przed usuwaniem najmłodszym narządów, odcinaniem kończyn, infekowaniem ich śmiercionośnymi zarazkami, czy wstrzykiwaniem trujących substancji do ich krwiobiegów.
Bezbronne dzieci, nawet jeśli udało im się przetrwać ten horror, ze skutkami musiał zmagać się przez resztę życia. Nie wiedziały, jakie zabiegi im wykonano, jakie trucizny wstrzyknięto. Chorowały, odczuwały ból. U kobiety nierzadka była niemożność zajścia w ciążę.
Ci, którzy przeżyli i tam mogli mówić o ogromnym szczęści. Większość ofiar, gdy w opinii lekarzy przestawały być przydatne, kończyła w komorach gazowych, była zabijana zastrzykami fenolu, lub na inne sposoby. Patolog z Węgier, Miklós Nyiszli, który trafił do Auschwitz jako więzień w roku 1944 i został zmuszony przez Jozefa Mengele do współudziału w eksperymentach, wspominał, że ten zbrodniarz potrafił jednego wieczora własnoręcznie zabić czternaścioro dzieci.
Ile dzieci łącznie okaleczył i zgładził Mengele – nie wiadomo. Znane są tylko fragmentaryczne dane. Przykładowo podaje się, że doktor śmierć eksperymentował na trzech tysiącach bliźniąt. Zwykle prowadził zwyrodniałe zabiegi na jednym, a gdy umarło – zabijał brata lub siostrę i porównywał wyniki sekcji zwłok. Z życiem uszło tylko dwustu członków tej grupy.
Bolesna droga do śmierci
Ilona Pal – więźniarka, której relacja znalazła się w książce Anioł życia z Auschwitz, opowiadającej o położnej Stanisławie Leszczyńskiej – opisuje losy dzieci poddawanych eksperymentom:
[…] szesnastu kobietom zrobiono przerywanie ciąży – sztuczne poronienie, w tym również mnie. Byłam wówczas w szóstym miesiącu ciąży. Kiedy rozpoczęli operację, ja zaczęłam płakać i prosić, żeby mi tego nie robiono. Niestety zrobiono mi operację. Przeprowadził ją dr Herman […].
Gdy kobiety rodziły, to urodzone dzieci zabijali. Pozostawiali przy życiu tylko bliźnięta, na których robili eksperymenty, dopóki nie umarły.
Josef Mengele chętnie "dzielił się" ofiarami z innymi pseudonaukowcami. Jak informuje Helena Kubica, w październiku 1944 roku grupa dwudziestu żydowskich dzieci w wieku od pięciu do dwunastu lat została wysłana z Brzezinki do obozu koncentracyjnego Neuengamme. Na miejscu służyły jako materiał do badań nad gruźlicą dla doktora Kurta Heissmeyera. 20 kwietnia 1945 roku zostały zabite. Niemcy powiesili je na rurach grzewczych.
Robert Jay Lifton i Amy Hacket zwracają uwagę, że na nazistowskie eksperymenty medyczne w Auschwitz należy spoglądać jako na efekt końcowy nieludzkiego procesu „oczyszczania” rasy przez medycynę. Ludzie pokroju Josefa Mengelego łączyli naukę ze skrajną ideologią, tworząc potworną mieszankę, która do dzisiaj stanowi symbol zwyrodnienia niemieckiej, nazistowskiej nauki.
Anna Kasperowicz – krakowska historyczka. Miłośniczka dwudziestolecia międzywojennego, kotów i dobrego rocka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.