Sprawa Brytyjki może się skończyć kryzysem dyplomatycznym. Matka skazanej na Cyprze 19-latki zapowiada walkę o sprowadzenie dziewczyny do domu. Rodzina próbuje skontaktować się z Dominikiem Raabem, ministrem spraw zagranicznych.
Wielka Brytania wyraziła "poważne zaniepokojenie" co do rzetelności procesu. Ministerstwo spraw zagranicznych ogłosiło, że podniosło tę "bardzo niepokojącą sprawę" w rozmowach z cypryjskimi władzami. Jednak rząd Cypru powtarza, że ma pełne zaufanie do swojego systemu sprawiedliwości.
Córka cierpi na zespół stresu pourazowego, ma halucynacje. Musi wrócić do domu, żeby poddać się leczeniu - mówi zrozpaczona matka.
Matka dziewczyny podkreśla, że jej córka nie napisała zeznań samodzielnie. Lingwiści mieli przeanalizować dokument, w którym 19-latka rzekomo przyznała się do kłamstwa. Tekst napisany w języku angielskim zawierał zdania i wyrażenia, których według specjalistów nie użyłby native speaker - informuje "Independent".
Sama 19-latka powiedziała w sądzie, że zmuszono ją do zmiany zeznań. W trakcie przesłuchania nie było przy niej jej prawnika. Zeznania Brytyjki nie zostały nagrane, co według rodziny skazanej jest kolejnym dowodem na nieprawidłowości. W internecie zebrano 90 tys. funtów na odwołanie się od wyroku i dalszą obronę dziewczyny.
Proces trwał 4 miesiące. Do gwałtu zbiorowego miało dojść 17 lipca w popularnym kurorcie Ajia Napa. 19-latka zeznała, że uprawiała seks ze swoim chłopakiem z Izraela, gdy nagle do pokoju weszło kilku jego rodaków, którzy ją zgwałcili. Cypryjska prokuratura twierdzi, że nastolatka zgodziła się na seks zbiorowy, ale potem ze wstydu oskarżyła Izraelczyków o gwałt.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.