W niedzielę policja została wezwana do jednej z rodzin z Myszkowa. Kobieta nie mogła poradzić sobie z awanturującym się mężem. Chciała, aby funkcjonariusze jej pomogli, jednak nie sądziła, że przez interwencję dojdzie do tragedii.
Policjanci, którzy przybyli na miejsce, również nie mogli dać sobie rady z postawnym mężczyzną. Zastosowali podduszanie, czyli chwyt obezwładniający, który jest dość często stosowany przy interwencjach. Po kilkunastu sekundach mężczyzna zaczął sinieć, a potem przestał oddychać.
Mąż przybył do domu nad ranem, zaczął się awanturować. Najpierw próbował go uspokoić syn, który się obudził. Później ja. Zdezorientowana wezwałam policję, żeby pomogli go uspokoić. Tomek zachowywał się naprawdę bardzo nietypowo. To duży mężczyzna, postawny, policjanci mieli problem z jego obezwładnieniem. Wtedy jeden z nich krzyknął: „Duś go!”. Gdy zobaczyłam, że Tomek zrobił się siny, zaczęłam krzyczeć: „Co wy robicie?”. Zaczął klepać ręką w ziemię, jakby chciał pokazać, żeby go puścili. Walił tą ręką już nie dlatego, że bronił się przed skuciem kajdankami, ale dlatego, że się dusił. To była chwila, gdy przestał reagować – tak relacjonuje dla „Gazety Myszkowskiej” żona nieżyjącego mężczyzny.
Niestety, mimo reanimacji, nie udało się uratować mężczyzny. Natychmiast zostało wszczęte postępowanie w tej sprawie. Jest podejrzenie, że policjanci nadużyli siły i przyczynili się do śmierci awanturnika. Obecnie funkcjonariusze, którzy uczestniczyli w interwencji, są przesłuchiwani, sprawdzane są także relacje świadków. Jednak najważniejsza będzie sekcja zwłok. Jej wyniki poznamy dopiero 20 sierpnia. Wtedy tak naprawdę okaże się, co było przyczyną śmierci mężczyzny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl