Po powrocie do pracy bała się o swoje dziecko. W pierwszym dniu po powrocie z urlopu macierzyńskiego Rebecca Boyer zażądała, żeby jej mąż co godzina informował ją, jak się czuje ich kilkumiesięczny syn, William. Kiedy dostała zdjęcie z podróży samochodem, zauważyła, że coś jest nie tak - informuje "Mirror".
Maluch nie był właściwie przypięty. Rebecca zwróciła uwagę na niewłaściwe ustawienie klamry w pasach bezpieczeństwa, które oznaczało, że pasy Williama były za luźne. Poprosiła Davida, swojego męża, żeby je poprawił. Była pewna, że mężczyzna śmiał się z niej, kiedy spełniał jej prośbę.
Zaledwie 15 minut później mieli wypadek. Inny kierowca w czasie wyprzedzania zderzył się czołowo z samochodem państwa Boyer. Po tym wypadku auto nadawało się już tylko do kasacji.
William nawet się nie obudził. David z przerażeniem odwrócił się, żeby sprawdzić, czy coś się stało jego synkowi. Okazało się, że maluch nawet nie przerwał drzemki. Był tak dobrze przypięty, że odczuł jedynie niewielki wstrząs. Jego tata nie miał tyle szczęścia: ma złamane w kilku miejscach kości stopy, ale to jego jedyne obrażenia.
Jej "nadopiekuńczość" zapobiegła tragedii. Rebecca cieszy się, że David naprawdę poprawił pasy Williama, dzięki czemu cała rodzina po kilku godzinach od wypadku była już w komplecie w domu. Nie chce myśleć o tym, co by się stało, gdyby jej mąż zignorował jej "gderanie".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.