Arsłan Walew transmitował swoje samobójstwo na Instagramie. Zaczął tak jak zawsze i poszedł po węża, żeby go włożyć do terrarium, gdzie zwykle prezentował swoje zwierzęta. W tle dało się jednak słychać, że wąż ugryzł 31-latka. W chwilę później bloger pokazał ranę na wizji, ale nie przejął się tym specjalnie. Potem jednak jego mięśnie zaczynały drętwieć. Miał też problemy z mówieniem.
Gdy było z nim naprawdę źle, zniknął z pola widzenia i upadł za kamerą. Powiedział, że jeśli umrze, to umrze, a w razie czego na swoim telefonie ma wiadomość dla swojej żony - Katarzyny. Jeden z widzów zadzwonił po karetkę, ale ratownikom nie udało się go uratować.
Była to planowana transmisja, ale nikt nie wiedział, że może zakończyć się tak tragicznie. Arsłan tylko zapowiedział dwa dni wcześniej, że chce pokazać swojego ulubionego węża - czarną mambę.
Okoliczności śmierci nie są do końca jasne. Brytyjski "The Sun" pisze, że mężczyzna celowo dał się ugryźć, bo był załamany swoimi problemami małżeńskimi. Oskarżał swoją żonę o zdradę i ją pobił. Za swoje zachowanie później publicznie przeprosił.
O samobójstwie nie ma natomiast wzmianki w oświadczeniu umieszczonym w serwis youtube, gdzie bloger miał kanał. Tam napisano, że miłośnika węży po prostu ugryzł jeden z nich, a o żonie wspomniał tylko dlatego z racji uczucia, jakim ją darzył i żeby ta przyjechała i mu pomogła.
Arsłan wraz z żoną prowadzili kanał BobCat TV o zwierzętach. Mieli tam ponad 270 tys. subskrybentów. 31-latek miał 20-letnie doświadczenie z wężami. Wcześniej pracował w zoo.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.