Jestem tutaj, aby dać świadectwo, a nie po to, abyście mi uwierzyli - powiedziała we wtorkowym oświadczeniu siostra Bernadette Moriau.
79-letnia zakonnica zastrzegała, żeby nie robić z niej celebrytki. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Francuzka opowiadała, co przydarzyło się jej w sanktuarium w Lourdes 10 lat temu. Podkreśliła, że po prostu bardzo się cieszy z możliwości swobodnego poruszania się - relacjonuje ABC News.
Nie jestem żadną gwiazdą, jestem tylko skromną siostrą - zaznaczała Moriau.
Francuski Kościół oficjalnie uznał za cud przypadek uzdrowienia zakonnicy. Cierpiała ona przez 40 lat na paraliż okolic lędźwiowych i krzyżowych, zwanych "zespołem końskiego ogona". Towarzyszyły temu bardzo dotkliwe i chroniczne bóle.
Kobieta nie była w stanie funkcjonować bez zażywania morfiny. Moriau zdiagnozowano, kiedy miała 27 lat. W latach 1968-1975 przeszła cztery operacje kręgosłupa. Wszystkie bez skutku. Od pewnego momentu zakonnica musiała poruszać się na wózku inwalidzkim, nosić specjalny gorset i szyny na nodze.
W końcu postanowiła wybrać się do Lourdes na północnym zachodzie Francji. Słynie ono z cudownych wyleczeń różnych dolegliwości. Po wizycie przy źródełku w 2008 roku mogła odstawić morfinę, a choroba całkowicie ustąpiła.
Doświadczyła niezwykłego uczucia relaksu i ciepła w całym ciele i usłyszała głos mówiący jej, że musi zdjąć swój sprzęt medyczny, gorset i nogawkę - relacjonowali na konferencji przedstawiciele parafii w Beauvais, gdzie mieszka zakonnica.
To już 70. oficjalnie potwierdzony przez Kościół cud w Lourdes. Komisja lekarska w trakcie postępowania uznała, że nie da się wyjaśnić, korzystając z naukowych podstaw, cofnięcia się dolegliwości Bernadette Moriau. 79-latka cieszy się dzisiaj znakomitym zdrowiem i sama odwiedza innych cierpiących.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.