Impreza w Białymstoku rozeszła się dużym echem. O rzekomych wyczynach rzecznika MON w klubie WOW napisały niemal wszystkie gazety. Widać energia ta spłynełą na śledczych elbląskiego tabloidu, którzy pospiesznie znaleźli finał dla sprawy z początku kwietnia 2016 roku. To wówczas zajść miała gorsząca scena wykorzystania uprawnień przez kierowcę rządowej limuzyny w celu szybszego dotarcia po bułkę z kotletem, a może i frytki. Tajemnicą pozostawała tożsamość człowieka za kółkiem i pasażerów. O pomoc w jej odkryciu prosiła nawet sama policja.
Sygnalizator wskazywał czerwone światło. Kierowca rządowego pojazdu po krótkiej chwili doszedł do wniosku, że na czerwonym świetle stał nie będzie. Włączył więc sygnalizację dźwiękową, taką jaka używana jest w radiowozach policji, a także sygnały świetlne i... nie spiesząc się, ominął pojazdy i wjechał w ulicę Lotniczą. Jak udało nam się ustalić, w samochodzie wtedy przebywał właśnie Bartłomiej Misiewicz - napisał "Express Elbląski".
Cel gorączkowej jazdy był tuż za skrzyżowaniem. Kierowca skody wyłączył koguta, syrenę i podjechał do McDrive'a.
Po odebraniu posiłku, skoda zatrzymała się na stacji paliw Lotos, w miejscu niedozwolonym, aby podróżujący spokojnie mogli skonsumować burgery - dodaje uszczypliwie gazeta.
Twitter, co było oczywiste, ma już używanie.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.