Według holenderskich mediów napad miał miejsce wczesnym rankiem. Napastnicy użyli broni palnej. Pocisk trafił jednego z Polaków w nogę. Jak zauważa portal rtvnoord.nl, z racji bariery językowej i braku tłumacza policja miała wstępnie problem z ustaleniem przebiegu środowego zajścia.
Napastnicy uciekli z niewielką sumą pieniędzy, zostawiając postrzelonego i jego kolegę na ulicy. Polacy najpierw pojechali do szpitala, dokąd dopiero po opatrzeniu rannego wezwano policję - czytamy w serwisie.
Według rzecznika policji Groningen, znaleziono ślady potwierdzające strzelaninę. Pomimo użycia psa tropiącego, sprawcy napadu pozostają na wolności. Napaść miała miejsce ok. 4 rano, policja zjawiła się na miejscu zdarzenia dopiero ok. 6:30.
Jak tylko dotrze do nas tłumacz, będziemy szczegółowo wypytywać ofiary. Chcemy się dowiedzieć, dlaczego najpierw pojechali do szpitala, a dopiero tam zadzwonili do nas. Z tego powodu trochę nam się śledztwo ociąga, ale nadgonimy - obiecuje Paul Heidanus.
Mieszkańcy dzielnicy, w której doszło do napadu, nie są specjalnie zdziwieni. Ponoć przyzwyczaili się już, że nie mogą liczyć na poczucie bezpieczeństwa - zauważa rtvnoord.nl.
Ten napad miał miejsce na parkingu. Znam to miejsce. Jest tam wyjątkowo ciemno. W okolicy były już włamania i napady, ale nigdy coś tak poważnego - mówi portalowi mieszkająca w pobliżu Tika Mohunlol.
Pracy policji przyglądała się też Inez Schuitema. Kobieta była poirytowana, bo jej auto znalazło się na terenie odgrodzonym policyjną taśmą. Przez wiele godzin nie mogła z niego korzystać.
Nie mogę normalnie odjechać, wszystko zablokowali. Mieszkam tu dopiero dwa miesiące, a już włamali mi się do samochodu. Mam ochotę się wyprowadzić. Okoliczna ścieżka rowerowa jest nieoświetlona. Nawet pobliski most nie ma świateł. Strach z drugim człowiekiem tam iść - przekonuje.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.