Był 22 lipca 1975 roku, kiedy na jednej z bostońskich ulic pojawiły się wozy strażackie. Na 6. kondygnacji, w kamienicy przy Marlborough Street, szalał pożar. 19-letnia kobieta i jej 2-letnia chrześniaczka zostały uwięzione na balkonie, z którego prowadziła jedyna droga ucieczki - drabina strażacka. Pomoc nadeszła szybko i podjęto rutynowe w takich przypadkach działania. Na miejscu zjawił się także fotograf Stanley J. Forman, który chciał uwiecznić całą akcję na kliszy. Nie spodziewał się jednak, że będzie świadkiem dramatu, a fotografie z tego dnia poruszą cały świat...
Z pomocą przerażonej kobiecie i dziecku przyszedł strażak Robert O'Neill. Mężczyzna zszedł z dachu i przygotowywał się do przyjęcia zbliżającej się drabiny, po której sprowadzone miały być zagrożone osoby. Chciało się rzec: jeszcze chwila i będzie po wszystkim. Forman przyglądał się podejmowanym czynnościom przez obiektyw swojego aparatu. Nagle...
W pewnym momencie balkon załamał się, a stojące na nim osoby - kobieta i dziewczynka - runęły w dół. O'Neill zdążył instynktownie chwycić drabinę. Niestety, 19-latka nie przeżyła. Stał się jednak cud: dziecko spadło na kobietę, co zamortyzowało upadek i sprawiło, że mała ocalała. Fotograf obserwował dramatyczny przebieg zdarzenia i tak opisał te chwile:
Zdałem sobie sprawę, z tego, co za chwilę się stanie i nie chciałem oglądać, jak ich ciała uderzają o ziemię. Odwróciłem się, bo nie mogłem znieść tego widoku.
Zdjęcie przyczyniło się do wprowadzenia nowych przepisów przeciwpożarowych w całym kraju. Autor fotografii, na której uwieczniono dramat kobiety i dziecka, otrzymał za nią Nagrodę Pulitzera.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.