Wszystko zaczęło się w pewnej firmie wodociągowej w mieście Kadyks. Garcia został zatrudniony do nadzorowania budowy zakładu uzdatniania wody. Rocznie zarabiał za swoją pracę, albo raczej za piastowanie stanowiska, 37 tysięcy euro. Problem w tym, że szef Hiszpana nie widział go w pracy ani razu przez 6 lat! Mimo że panowie mieli swoje biura po sąsiedzku.
Sprawa ma komiczny charakter. Garcia przez lata mógł leniuchować dzięki zwykłej, ludzkiej pomyłce. Okazało się bowiem, że szef przedsiębiorstwa wodociągowego myślał, że feralny pracownik podlega władzom miejskim, te zaś uważały, że jest dokładnie na odwrót. Wiceburmistrz zorientował się w sytuacji dopiero w trakcie przygotowań do honorowania pracowników z wysokim stażem - donosi dziennik "El Mundo".
Pracownik nie dawał jednak za wygraną i dzielnie bronił się w sądzie. Garcia twierdził, że wcale nie unikał pracy, wręcz przeciwnie, był w niej codziennie, jednak nie miał co tam robić. Mężczyzna nie informował o tym przełożonych, ponieważ wówczas straciłby stanowisko, a w jego wieku ciężko jest znaleźć nowe. Hiszpan tłumaczył się z zarzutu "nieróbstwa" tym, że nawet gdy nie miał obowiązków związanych z zawodem, to nie marnował tego czasu i czytał dużo książek. Garcia przyznał przed sądem, że ostatnie 6 lat spożytkował na poznaniu wielu dzieł wybitnych filozofów. Przekonywał nawet, że został "ekspertem od Spinozy".
Wraz z wyrokiem sądu sprawa się zakończyła. Garcia został skazany na 27 tyś. euro, czyli najwyższą możliwą karę, na jaką mógł być skazany. Najlepsze jest to, że po tym wszystkim mężczyzna nie został ostatecznie zwolniony. 69-letni Garcia po prostu przeszedł na emeryturę.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.