Szykowała się do snu, kiedy jej łóżko zaczęło płonąć. 90-letnia Catherine Ritchie wyszła z łazienki do swojej sypialni i zobaczyła ogień na wezgłowiu. Staruszka bezskutecznie próbowała zdusić płomień kocami i poduszkami.
Nie mogłam wydostać się z pokoju. Weszłam nawet do szafy, myśląc, że wreszcie znalazłam drzwi - wspomina 90-latka.
Dym był tak gęsty, że czuła się jak w labiryncie. Pani Ritchie dusiła się i przez dłuższą chwilę nie mogła po omacku odszukać drzwi na korytarz. Wreszcie, idąc wzdłuż ściany, udało jej się wyjść z sypialni i zadzwonić na numer alarmowy. Niestety na korytarzu znowu się zgubiła.
W tym czasie czterech nastolatków próbowało dostać się do środka. 16-letni Dylan Wick, 14-letni Nick Byrd, 16-letni Seth Byrd oraz 17-letni Wyatt Hall stali na ulicy naprzeciwko domu pani Ritchie. Kiedy zobaczyli płomienie, podzielili się zadaniami. Jeden pobiegł do drzwi frontowych, drugi do tylnych, trzeci do sąsiada po pomoc, a czwarty zadzwonił po straż pożarną.
Dziękujemy za bezinteresowny akt heroizmu. Dziękujemy za to, że nie pozwoliliście, aby niesamowite życie naszej matki skończyło się w tak tragiczny sposób - napisało w liście otwartym 10 dzieci i 42 wnuków pani Ritchie.
Podduszoną staruszkę znalazł najmłodszy. Po wejściu do płonącego domu chłopcy rozdzielili się. Nick Byrd usłyszał panią Ritchie na korytarzu, wziął ją na ręce i wyniósł z domu. Wszyscy opuścili płonący budynek bez żadnych obrażeń, a niedługo później przyjechała straż pożarna, która ugasiła płomienie. Lokalne media nie podają, co było przyczyną pożaru.
Podziel się dobrym newsem! Prześlij go nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.