Dwa tygodnie temu John Singleton doznał rozległego udaru. Miało to miejsce w szpitalu, do którego się zgłosił z problemem z nogą. Już po tym, jak doszło do udaru, lekarze postanowili wprowadzić go w stan śpiączki farmakologicznej. Po dwóch tygodniach rodzina podjęła decyzję o odłączeniu 51-latka od aparatury podtrzymującej życie.
John odszedł w spokoju, otoczony przez rodzinę i przyjaciół – poinformowali bliscy reżysera w wydanym oświadczeniu, którego treść cytuje NBC.
Singleton był "wizjonerem". Tak opisuje go agencja ICM Partners, z którą podpisał kontrakt w 2014 roku. Jak stwierdziła, "przetarł on szlaki dla nowego pokolenia twórców filmowych". Dodała, że dla wielu z nich był mentorem.
Zobacz też: Polskie gwiazdy na Oscarach: "Nie mamy się czego wstydzić" (KLIKA PUDELKA)
John Singleton był najmłodszym reżyserem nominowanym do Oscara. Nominację za film "Chłopaki z sąsiedztwa" otrzymał, gdy miał zaledwie 24 lata. Jednocześnie został pierwszą osobą czarnoskórą nominowaną do Oscara za reżyserię. Film z 1991 roku, w którym wystąpili m.in. Cuba Gooding Jr, Laurence Fishburne i Ice Cube, opowiada o losach trzech młodych przyjaciół, którzy każdego dnia walczą o przetrwanie i marzą o wyrwaniu się ze świata gangów.
Singleton wyreżyserował też szereg innych popularnych filmów. To m.in. "Poetic Justice", "Baby Boy" czy "Za szybcy, za wściekli". Ostatnio współtworzył serial "Snowfall", który opowiada o początkach epidemii cracku w Los Angeles.
Jego filmy i ich niesamowity wpływ już zawsze będą poddawane analizie. John był profesjonalistą w każdym calu i wspaniałym przyjacielem. Fakt, że pojawił się w naszych życiach, to błogosławieństwo. Odszedł zbyt wcześnie – stwierdziła agencja ICM.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.