„Jeśli nie skontaktuję się z Tobą w ciągu najbliższych 2-6 dni, możesz o mnie napisać. To będzie oznaczało, że nie żyję” - napisał do przyjaciela Wlad w pierwszy dzień świąt. Po chwili dosłał jeszcze jednego SMS: „Przepraszam” – opowiada znajomy Wlada w Radiu Wolna Europa.
Od tamtej pory chłopak nie odebrał już ani telefonu, ani wiadomości od przyjaciela. 27 grudnia policja potwierdziła, że Wladislaw Kolesnikow zatruł się lekami.
Kolesnikow był proukraińskim aktywistą. W czerwcu poszedł do szkoły w Podolsku na przedmieściach Moskwy ubrany w koszulkę z napisem „Oddajcie Krym”. Koledzy z klasy pobili go za to.
- Po prostu pęknięta warga, kilka siniaków, parę guzów na głowie i trzy krople krwi – skomentował pobicie na Facebooku Wlad Kolesnikow
*Został wydalony ze szkoły. *Przesłuchiwała go policja, śledziły służby specjalne. Dziadek (były oficer KGB) wyrzucił go z domu, kazał wracać do ojca do niewielkiego Żygulowska. Tam regularnie koledzy go bili, opluwali, wyzywali od „Ukraińców” i „homoseksualistów”.
Wlad odmówił również wstąpienia do wojska. Na komisji powiedział, że nie chce walczyć przeciwko swoim braciom. Przed WKU włączyć w telefonie hymn Ukrainy.
Nie był ani Ukraińcem, ani działaczem politycznym. To był zwyczajny chłopak, który po prostu nie zgadzał się na działanie Rosji. Nie wytrzymał presji środowiska, znęcania się nad nim przez kolegów, braku akceptacji rodziny.
„Nie wierzę w cuda” – napisał do przyjaciela kilka dni przed śmiercią.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.