Celem polowań są ludzie, których krewni zostali uwięzieni za poważne przestępstwa i członkowie rodzin uciekinierów z Korei Północnej - twierdzi źródło cytowane przez południowokoreańską gazetę "The Chosun Ilbo".
Reżim stosuje zbiorową odpowiedzialność. Bliscy Koreańczyków, którzy podpadli władzom, są wypędzani ze stolicy. Jednak czystka trwa nie tylko w Pjongjangu, działacze Partii Robotniczej kontrolują urzędników nawet w najodleglejszych regionach kraju. Na niemal całą administrację komunistów padł blady strach.
Od początku weryfikacji funkcjonariusze partii i organów ścigania, biorący łapówki od handlarzy, przemytników i handlarzy ludźmi, stali się bardzo nerwowi - podaje inne źródło z miasta Sinuiju przy granicy z Chinami.
Wszystko dzieje się na polecenie najwyższych władz.
Kim Dzong Un nakazał Partii Robotniczej wzmocnienie walki z przestępczością pod koniec roku - mówią doniesienia z Korei Północnej.
Przywódcę Korei Północnej miała rozwścieczyć korupcja w jego najbliższym otoczeniu. Łapówkarstwo wykryto ponoć wśród oficerów z głównego dowództwa gwardii, która odpowiada za bezpieczeństwo Kim Dzong Una.
Władze przygotowywały społeczeństwo na czystkę. 19 grudnia w partyjnej gazecie uznawanej za przekaźnik myśli Kima ukazał się artykuł zrównujący korupcję ze zdradą. Komentatorzy podkreślają, że w samej walce z łapówkarstwem nie ma niczego złego, jednak w Korei Północnej do więzień i przed plutony egzekucyjne z takimi zarzutami mogą trafić też ludzie po prostu niewygodni dla władz. Obserwatorzy dodają, że niedopuszczalne jest karanie rodzin oskarżonych urzędników, a środki represji wobec uwięzionych są niewspółmierne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.