Na placu Rabin w centrum Tel Awiwu zgromadziły się w niedzielę tysiące osób, które sprzeciwiają się polityce prowadzonej przez premiera Izreala, Binjamina Netanjahu. Ich zdaniem, Netanjahu wykorzystuje nadzwyczajną sytuację związaną z koronawirusem, aby ograniczać swobody demokratyczne.
Zgromadzenie w czasie koronawirusa
Każdy z manifestantów zadbał jednak o to, aby samemu nie łamać zasad bezpieczeństwa. Wszyscy byli wyposażeni w maseczki oraz stali od siebie w zalecanej odległości dwóch metrów. Utrzymanie dystansu było wymagane przez policję, która nakazała organizatorom namalować na chodniku punkty, w których mogą stać poszczególne osoby.
Według gazety Haaretz, w proteście zorganizowanym przez ruch "Czarna Flaga", wzięło udział ponad 2000 osób. Jednak z powodu nakazu trzymania odległości udało im się zająć cały, dość przestronny plac. Ruch sprzeciwia się m.in. nadzoru telefonów komórkowych obywateli co, według administracji ma chronić przez szerzeniem się pandemii oraz terroryzmem. W ich opinii, ubocznym skutkiem tych działań będzie większa kontrola władz nad obywatelami, która łatwo może być nadużywana.
Zobacz także: Czy nie przesadzamy ze środkami ostrożności? prof. Pyrć ucina spekulacje
Od marca "Czarna Flaga" organizuje protesty przeciw postępowaniu premiera kraju, który zwiększa swoje prerogatywy. Na Netanjahu ciążą też zarzuty korupcji, jednak, z powodu epidemii, proces w tej sprawie nie mógł się odbyć. W ciągu ostatniego roku w Izraelu trzykrotnie organizowano już wybory do parlamentu. Żadne z nich nie wyłoniły jednak zdecydowanego zwycięzcy.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.