Jak podkreśla serwis money.pl, poniedziałkowa sesja na rynku ropy naftowej na pewno zapisze się w historii rynków finansowych. Notowania ropy na giełdzie nowojorskiej w dostawie na maj po raz pierwszy spadły poniżej zera i wyniosły minus 37 dolarów za baryłkę.
Co to oznacza w praktyce? Tutaj filozofii nie ma. Chodzi o to, że producenci byli gotowi zapłacić, żeby odbiorca chciał odebrać od nich surowiec.
Poniedziałkowa sesja była ostatnim dniem handlu majowymi kontraktami na ropę naftową, co w dużej mierze tłumaczy tak ogromną zmienność ich notowań. Niemniej gwałtowność przecen i tak zaskoczyła inwestorów - ocenia analityk surowcowy z DM BOŚ Dorota Sierakowska, cytowana przez money.pl.
Zobacz także: 3 tys. zł brutto dla każdego. Nowa propozycja związkowców
Doniesienia mówią, że kończy się przestrzeń magazynowa w Cushing w USA. To właśnie tam dostarczana jest ropa naftowa. Te informacje wywołały niemałą panikę.
Powyższe oznacza, że w rzeczywistości nie należy odczytywać notowań majowego kontraktu jako realnej wartości ropy w tym momencie, lecz przede wszystkim jako przejaw ekstremalnie wysokich zapasów surowca przy braku popyt - podkreślają eksperci z BNP Paribas.
Cena ropy na minusie. Czy zatankujemy taniej samochody?
Dorota Sierakowska studzi hurraoptymizm wśród kierowców. Zaznacza, że wydarzenia na giełdzie "nie wpłyną raczej na gwałtowne tąpnięcie detalicznych cen paliw".
Analityk zdradza też, że możliwy jest łagodny spadek cen. - Pozytywną wiadomością dla wielu konsumentów jest to, że ceny benzyny i innych paliw będą prawdopodobnie znajdować się pod presją podaży w kolejnych tygodniach. Jednak presja ta powinna być dość łagodna i rozłożona w czasie - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.