Początki kariery klanu Followillów to zdecydowanie męskie, testosteronowe granie. Brudne, z przytupem, miotające się między country a garażowym rockiem. Później jednak zaczęło się podbijanie stadionów i niewieścich serc. Na "WALLS" Amerykanie poniekąd robią krok wstecz, uciekając nieco od utworów z refrenami na wielkie sceny. Innymi słowy, na próżno szukać tu kolejnych hiciorów na miarę "Sex on Fire", przy których dziewczęta będą piszczeć i których teksty wykują na blachę. Co nie znaczy, że piosenki są złe czy słabe.
*"WALLS" to rzecz bardziej kameralna, swojska, można by rzecz kumpelska. *Owszem, "Waste a Moment" z metaliczną gitarą w stylu The Edge'a na pewno świetnie sprawdzi się na żywo, nawet na festiwalu, a "Eyes on You" ma w sobie coś uwodzicielskiego. Całość jednak nie jest tak seksowna, naszpikowana emocjami jak na ostatnich krążkach.
To wciąż melodyjny rock, ze zgrabnymi riffami. Kings of Leon grają jednak dziś trochę bardziej w stylu Bruce'a Springsteena, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę piękny, zamykający całość numer tytułowy.
Ocena: 3,5 na 5
Autorka: Anna Szymla/megafon.pl
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.