Trwająca 5 godzin operacja zakończyła się przed 3 nad ranem. Stan włodarza Gdańska jest bardzo ciężki. Prezydent został zaatakowany nożem przez 27-letniego mężczyznę, który kilka minut wcześniej pojawił się na scenie. Ostrze bez trudu przebiło zimowy płaszcz i raniło między innymi serce, przeponę i jamę brzuszną.
Narzędzie, którym się posłużono, to nóż desantowy - duży, nieskładany dość dobrze widoczny. W Polsce posiadanie takiego noża nie jest zabronione, można go kupić dosłownie wszędzie, nawet na bazarku. Miał około 25 cm długości. Jego przeznaczenie jest bojowe, zwykle przyczepia się go do broni. Sam atak w okolice brzucha nie miał za zadanie ranić, ale zabić. Żeby go dokonać, trzeba mieć determinację, ale też wiedzę, gdzie pchnąć. Oczywiście nie jest to wiedza tajemna. W dobie mediów społecznościowych, można ją zdobyć, siedząc przed komputerem - wyjaśnia Maciej Górski w rozmowie z o2.pl.
Napastnik wbiegł na scenę o 19:55, tuż przed "światełkiem do nieba". Najprawdopodobniej posłużył się plakietką "media". Jak ustalono, w tym miejscu nie kontrolowano zawartości plecaków.
Mężczyzna ewidentnie planował ten atak. Wybrał sobie idealne miejsce i czas. Na nagraniu widać, że czekał na odpowiedni moment. Zaatakował, gdy rozbłysło światełko do nieba, a prezydent miał uniesione ręce. Dla mnie największym uchybieniem ochrony był fakt, że w tej chwili nie wzmożyła czujności. Wzywani na miejsce medycy nie od razu się tam pojawili. Potem, gdy wyprowadzano napastnika, nie było dla nich przejścia. Miało miejsce tak zwane domino ataku - mówi ekspert.
Po ataku zaczęto kwestionować poziom ochrony imprezy. Niewątpliwie ustalenie, czy był on wystarczający, to jedno z największych wyzwań, przed jakim staną organy wymiaru sprawiedliwości. Oburzenie wzbudza między innymi opieszała reakcja funkcjonariuszy.
O ile w Polsce lotniska, inne poważne instytucje są dość dobrze chronione, o tyle do imprez masowych podchodzi się bardzo lekko. Powiem kolokwialnie: ochrona jest taka, za jaką płacą, a płacą za taką, która jest. Czyli żadna. Warto zwrócić uwagę, że to nie ochroniarze finalnie obezwładnili napastnika. Zrobił to bodaj operator techniczny. Potem wyprowadzano go też nieprofesjonalnie bez kajdanków - wylicza Górski.
Ekspert zwraca też uwagę na niski poziom świadomości społecznej. Jego zdaniem w Polsce nie przywiązuje się dostatecznej uwagi do bezpieczeństwa osobistego w ogóle. Efektem tego była nieadekwatna reakcja uczestników imprezy.
Zainteresowała mnie wypowiedź jednej pani, która była świadkiem zdarzenia. Powiedziała, że jej córka zauważyła nóż w dłoni mężczyzny. Wtedy obie odeszły spod sceny. Nie przyszło im do głowy żeby zaalarmować ochronę. Oczywiście żeby mogły to zrobić, ona powinna być widoczna, przytomna. Podobna historia wiąże się plakietką "media". Ktoś mógł ją napastnikowi wydać, ale równie dobrze mogła zostać skradziona lub zgubiona. Nikt tego nie zgłosił. Wszyscy musimy zacząć dbać o bezpieczeństwo. Zwłaszcza teraz, kiedy język dyskusji społecznej i politycznej przerodził się niestety w język nienawiści - tłumaczy specjalista.
Maciej Górski to operator High Risk Protection, chroniący członków rządów, dyplomatów, członków rodzin królewskich. Ekspert ds. bezpieczeństwa, wykładowca i trener sztuk walki na Uniwersytecie Warszawskim. Zawodowy mistrz świata w karate.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.