Wymęczonego Jake'a Hallidaya pech dopadł 15 minut przed ukończeniem niedzielnego biegu. Choć on też dobiegł, to zgodnie z regulaminem nie został wspiany do grona tych, którzy zakończyli bieg. Nie miał swojego numeru. Folię z numerem 35179 doczepił sobie do gołego torsu nieuczciwy obserwator maratonu. - Co więcej, z numerem i medalem pozował do oficjalnych zdjęć - zauważa dziennik "Metro".
Jake Halliday swoim startem wspierał fundację osób chorych na raka krwi. Zgodnie z umową z Bloodwise miał przebiec poniżej 3 godzin i 45 minut. Bez numerka nie mógł go ukończyć. Razem z nim biegło dwóch kolegów. U dziewczyny jednego z nich w 2016 roku zdiagnozowano raka. Udało się ją wyleczyć m.in. dzięki wsparciu fundacji Bloodwise, więc panowie chcieli teraz spłacić dług wdzięczności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.